poniedziałek, 16 stycznia 2012
Teatr zmysłów czyli Atelier Amaro.I polski chleb.
Amaro.
Ciekawi?
Intryguje?
Zniechęca?
Inspiruje?
Szokuje?
Mistrz sztuki kulinarnej?
Wizjoner?
Ignorant?
Artysta?
Guru?
Przyznam,że długo trzymałam swoją ciekawość i chęć poznania na dystans.
Bagatelizowałam. Odtrącałam. Pomijałam.
Przyszedł czas i zapragnęłam.
Atelier Amaro stało się przełomem.
Zobaczyć.Dotknąć.Poczuć.
Przekonać się.Poznać.Posmakować.
Odrzucić wszystkie ,nie'.
Kolacja.
Menu degustacyjne.5 MOMENTS .
Spektakl dobrego smaku,tonu,manier.
Zmysły zaangażowane do granic.Wszystkie.
Zagadka.Tajemnica.Ciekawość.
Nie wiemy nic.Musimy zawierzyć.Szukamy klucza.
5 moments na czerpanym papierze wypełnione hasłami.
Proszę o pozwolenie zabrania ich ze sobą i dostaję pytanie - dlaczego?
Odkrywam się,że bloguję.Kelner zbiega schodkami w dół.I wraca z podpisem Amaro.
Pierwsze akordy zabrzmiały.
Płyniemy.Zdumienie...
Angażujemy nasz wzrok,słuch,smak.Zachwycamy się.
Nie wierzymy.Jeszcze.
Idealny czas między jednym a drugim moments buduje klimat.
Unosi nas i nie pozwala się nam zatrzymać.
Za oknem biel i magiczny puch tańczący w świetle starych latarni.
Amaro wziął wszystko?
Miejsce idealnie wpisuje się w całość.
Chwila wytchnienia po tatarze z jelenia i czarach z ciekłym azotem.
Rozmowa o książce. Kuchnia XXI wieku.
Dopiero teraz wiem,że chcę ją mieć.
Kupię ją tutaj z autografem Autora.
Ale przedtem,po genialnym zajęczym combrze dostaję zaproszenie do kuchni............................
Amaro pracuje z mężczyznami.Spokojne,pewne ruchy i maksymalna koncentracja.
W ascetycznej kuchni ani śladu ,walki' z kulinarną materią.
ON. Łagodny,skromny.Wspaniale nam się rozmawia.Nie wyczuwam dystansu.Mistrz.
Przed deserem kieliszek boskiego likieru czekoladowego z 60% czekolady z żytnim Chopinem,popiołem z palonego siana i oliwą truflową z Piemontu...
A ja już rozumiem.Wreszcie!
Przepisy Amaro są szczególnym przesłaniem.To nie gotowe recepty na danie,
a wyjście poza kanon.Baza,wokół której mamy tworzyć własny teatr.
Swoją wizję Jego przepisu.
Mamy zaangażować wszystkie zmysły i emocje.Wykorzystać najlepsze składniki i stworzyć kompozycję barwy,smaku,umiejętności,fantazji,marzeń...
Deser jest dopełnieniem.
Jesteśmy Jego.
I wrócimy.Z nową porą roku. Na nowe moments.
Nie zdradzam dań,ich składu.Choć zapisałam je skrupulatnie.
Przeczytajcie nasze 5 moments.Puśćcie w tany wyobraźnię.
Zaangażujcie zmysły i wszystko ułoży się w wyjątkowej urody całość.
Polecam też relację z wieczoru w Atelier Amaro u Gospodarnej Narzeczonej.
Polski chleb
2kg mąki pszennej
450g otrębów pszennych prażonych
100g orzechów laskowych
100g orzechów włoskich
100g drożdży
30g kminku
30g majeranku
30g czarnuszki - aromatycznych nasion używanych do kwaszenia kapusty i ogórków,przede wszystkim jednak do posypywania chleba - dawniej chleba Kulikowskiego
20g soli kuchennej
2,5l letniej wody
Rozpuść drożdże w wodzie, następnie dodaj je do mąki wymieszanej z kminkiem,otrębami,majerankiem,czarnuszką i solą.Wymieszaj dokładnie ręką i na końcu dodaj orzechy.Postaw do wyrośnięcia na kilkanaście minut(ciasto musi zwiększyć swoją objętość o połowę).
Po wyrośnięciu ponownie dokładnie wymieszaj ręką.
Foremki do chleba wysmaruj masłem i obsyp otrębami.Podziel ciasto na cztery części.Każdą część włóż do wysypanej formy,oprósz otrębami i wstaw do nagrzanego pieca.Piecz w temperaturze 195st.C.
przez 110 minut.
Pozostaw do ostygnięcia.Przed podaniem pokrój na cieniutkie kromeczki
Piekłam z 1/4 składników w temp.180 st.C przez 45 minut.Wykorzystałam mąkę pszenną pełnoziarnistą.
To piękny chleb Kochani.
Smakujcie.
* źródło przepisu Wojciech Modest Amaro,Kuchnia polska XXI wieku
** źródło zdjęcia W.M.Amaro - Facebook
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
uwielbiam chleb na pewno smacznie upiekłaś wszystkim życzę smacznego:))
OdpowiedzUsuńWitam cieplutko Szczęśliwy każdy nowy dzień, Gdy z życiem idzie w parze. Cieszmy się jego każdą chwilą Nie patrzmy co da w darze. Uśmiech rozdawać od rana I kochać wszystko co żyje, W ludziach poszukać dobroci Bo w każdym ona się kryje... WSPANIAŁEGO I RADOSNEGO DNIA
Aniu! Przeczytałam z wypiekami na twarzy! Wspaniała relacja! Odczuwam każde słowo, ciekawa, głodna smaków, wrażeń! Piękne chwile za Tobą i myślę, że jeszcze piękniejsze przed - tyle inspiracji, doznań!
OdpowiedzUsuńJeśli to ten chleb o którym rano rozmawiałyśmy, to zmianiam decyzję i nie oddaję Ci mojej piętki;D
Uściski!
Agatko,dziękuję.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Anno,
OdpowiedzUsuńcieszę się.Emocje są jeszcze we mnie od soboty.
To właśnie ten chleb,o którym rozmawiałyśmy rano.
Piętka dla Ciebie zostawiona!
Dziękuję.
Ciepłe myśli Ci ślę.
Brzmi (a właściwie wygląda) niezwykle interesująco.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o chleb, to dziś w planach taki z bogactwem ziaren w środku, ale na zakwasie. Taki drożdżowy na pewno wypróbuję - tym bardziej z takiego przepisu.
-----------------------------------
Zapraszam:
Para w kuchni.
Na turystyczny szlak!
Ja ciągle nie wiem, jak podchodzić do Amaro i jemu podobnych - do ciekłego azotu nie mam dostępu, a galaretek nie lubię i nie wydaje mi się, żebym polubiłam, nawet jeśli będą miały na przykład smak pierogów z grzybami - pewnie dlatego, że w przeciwieństwie do Ciebie nie miałam okazji tego posmakować. Przekonałaś mnie, że warto przynajmniej spróbować :) A przepis na chleb zupełnie "normalny", więc bez żadnych wahań chętnie upiekę.
UsuńKarolino,
Usuńciekły azot spokojnie możesz pominąć.To nie w normalnej kuchni.Poza tym próbuj.
Ja jestem dopiero na początku drogi z Amaro.Ale wiem,że warto.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Tofko,wygląda to dopiero w Atelier Amaro.
UsuńChleb polski,prawdziwy.
Polecam bardzo.
Pozdrowienia!
Piękna relacja! Masz niezwykłe szczęście moja Droga :) Kolacja pełna smakowych niespodzianek (w tym wypadku chyba brzmi to zbyt banalnie) i kulinarne spełnienie po wizycie w królestwie Mistrza! W.M. Amaro jest z pewnoscią bardzo utalentowanym Szefem Kuchnii. Podobno tajników kuchni molekularnej uczył sie od samego Ferrana Adrii. Czapki z głów :)
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo mnie ciekawi co kryje się pod tymi ascetycznimi nazwami w Waszym menu :)
Dziękuję.
UsuńJa już wiem,że Amaro to Mistrz.
Ale musiałam tego spróbować,poczuć i zrozumieć.
A ascetyczne nazwy kryją niezwykłe rzeczy.Zapewniam Cię!
U GO'ospodarnej też już czytałam i żałuję, że tak mi daleko..
OdpowiedzUsuńBasiu,żal jest uzasadniony...
UsuńMoże kiedyś.Gorąco polecam.
Pozdrowienia!
Pięknie to napisałaś. Jednak blogowanie otwiera niektóre, niby zamknięte drzwi :) Cudowny chleb
OdpowiedzUsuńDziękuję Karolino.
UsuńNie chciałam się zdradzać,ale musiałam mieć to menu.I tak się potoczyło.
Chleb pyszny!
Serdeczności.
Aniu , piękna historia i pewnie świetny posiłek
OdpowiedzUsuńJa się tobie przyznam ,że ja się trochę boje tej kuchni , nawet trochę bardziej niż trochę :D, jest tak wymyślna, choć jak sobie teraz na kuchnia.tv obejrzałam kilka przepisów mistrza to widz,e,ze aż tak mocno strachać się nie warto
a chleb piękny , miam
Margot,nie lękaj się proszę.
UsuńRozumiem,bo sama tak miałam.Teraz wszystko jest o wiele prostsze i bardziej bliskie.
Chleb świetny.
Dziękuję za miłe słowa.
Niesamowita relacja! Chlebek cudownie wypieczony, zawiera tyle składników, że trudno mu się oprzeć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKamila,miło to czytać.
UsuńChleb Mistrza upiec koniecznie trzeba.
Dziękuję!
Aniu, przede wszystkm - cieszę się że miałaś taki fajny czas i tyle dobrych wrażeń kulinarnych!
OdpowiedzUsuńDo Amaro jestem bardzo sceptycznie nastawiona, nie tylko dlatego że kuchnia molekularna, ale szalenie ciekawią mnie same zestawienia smaków/inspiracji - właśnie tak jak Ty to pokazałaś jest idealnie: jeleń+dynia+sosna i czeko+sosna+jałowiec - brzmi to doskonale i cieszę się że nie wiem czy to granulki, galaretki czy inne pianki. Zostawiłaś miejsce dla wyobraźni i dla kuchennych doświadczeń również, myślę o leśnej czekoladzie teraz :)))
Serdeczności moc Aniu!
Moniko,
Usuńbo taka jest kuchnia Amaro - zostawia pole dla wyobraźni i doświadczeń.
Galaretka podczas kolacji była tylko jedna,niewielka z wina.Wspaniała!
Reszta to kosmos smaków i artystycznej kompozycji.
A leśna czekolada,no cóż.Szczyt!
Uściski mocne!
opisalas jak powiesc, slicznie.
OdpowiedzUsuńa chlebek brzmi rewelacyjnie, wg mnie pieczenia to wysoki poziom w pieczeniu, za ktory biora sie tylko nieliczni i najlepsi. I dlatego kusisz mnie tym chlebkiem :)
PS. dziekuje za odiwedziny u mnie, zawsze milo przeczytac nowy komentarz. Pozdrawiam
Olu, wizyta tam zasługuje na poezję!
UsuńChlebek prosty jest.Ja jakby na przekór dałam ten przepis Amaro.Wbrew opiniom,jakie to trudne.
Dziękuję!
Do chleba jestem przekonana w 100%.
OdpowiedzUsuńDo kuchni Amaro w dalszym ciągu podchodzę z pewną dozą nieśmiałości.
Twoja relacja sprawiła, że mam ochotę osobiście poznać te smaki.
Może kiedyś nadarzy się okazja.
Pozdrawiam:)
Chlebek jest jak Amaro - bliski i wspaniały.
UsuńA Jego kuchnia? Należy brać z niej wszystko,co najlepsze i dać upust fantazji.
Pozdrowienia!
Magiczna relacja! wprost hipnotyzująca:)nie mogłam się oderwać od pisanych przez Ciebie zdań.
OdpowiedzUsuńOd słowa do słowa...nadszedł moment chleba!i to jakiego;)
Pozdrawiam!
M.
Monisiu,to wpływ tego sobotniego wieczoru.
UsuńWprost magicznego...
A chleb po prostu upiecz!
Bardzo Ci dziękuję.
Ale Ci dobrze było i będzie:)
OdpowiedzUsuńChleb wygląda niesamowicie.
Pozdrawiam:)
Aniu,o tak!
UsuńChlebek wspaniale smakuje.
Dziękuję Ci i pozdrawiam.
Amber, intrygująco to wszystko opisałaś. Przeczytałam jednym tchem. Jestem niesamowicie ciekawa, co kryje się pod poszczególnymi hasłami.
OdpowiedzUsuńHaniu,opis zgodny z tym co się działo w sobotni wieczór.Hasła kryją w sobie kompletny kulinarny kosmos.Zapisałam prawie cały notatnik!
OdpowiedzUsuńA najbardziej cieszy mnie ,że Mistrzowi się moja relacja podobała.Dostałam piękną od Niego wiadomość.
Pozdrowienia!
Aniu, muszę przyznać, że oglądałam wczoraj film o el bulli i nie zachwycił mnie, nie przekonał, zaczęłam zastanawiać się nad kuchnią molekularną i czy to bardziej do jedzenia, kontemplowania czy zachwytu.
OdpowiedzUsuńTwoja opowieść sprawiła, że na nowo rozpaliła się moja wyobraźnia i chęć zgłębienia tego tematu własnymi zmysłami.
zazdroszczę:)
No właśnie.Miałam tak samo przed tą kolacją.
UsuńPo mam już inne zdanie.
To trzeba zobaczyć,przeżyć,zjeść.Nic nie jest przekombinowane.Wszystko ze sobą gra.
No a talerz wygląda jak obraz.
Pozdrawiam Cię!
Ja też wybieram się od dłuższego czasu do Amaro, ale zawsze jak jestem w Warszawie jakoś braknie czasu. Aż nie mogę się doczekać, bo kiedy zadzwoniłam zapytać o możliwość wegetariańskiego menu (pewna, że jak zawsze w Polsce usłyszę same wymówki i problemy) dostałam odpowiedź zupełnie na luzie, że pewnie, że jest taka możliwość i nie jest to żaden problem a Atelier z przyjemnością ustali dla mnie wegetariańskie menu na miejscu. Ha, to jest dopiero klasa :)
OdpowiedzUsuńMarta,cieszę się,że to napisałaś.Atelier to miejsce dla każdego.O innych preferencjach kulinarnych też.
UsuńZ pewnością Cię zaskoczy.
Pozytywnie bardzo!
Twój wpis bardzo mnie zaciekawił, a chleba z pewnością nie pominę :)
OdpowiedzUsuńMagda,to miło.
OdpowiedzUsuńChleb Ci polecam.
Pozdrowienia!
Amaro to rzeczywiście w Polsce gwiazda i wielki reformator restauracyjny, ale to nie tak znikąd. U podstaw należy szukać Feriana Adrii i Hetsona Blumenthala. Bardzo intersuje mnie zagadnienie tej nowoczesnej molkularnej kuchni, byle tylko nie odciętej od tradycji, bo tak się nie da. Amaro korzystając z tradyjcyjnych polskich składników np.z dziczyzny prowokuje ekserymentując. Jednocześnie włóczy nas po nowych ścieżkach i dobrze. Bez rozwoju nie ma nic. Zazdroszczę Ci tej wizyty u Amaro, a jednocześnie cieszę się, że też podpaliłaś sie na molekularność. Serdecznie podrawiam
OdpowiedzUsuńKasinko,wiemy przecież skąd molekuły wzięły się w kuchni.I u kogo uczył się Amaro.
UsuńJa się nie podpaliłam.Ja od dawna się tą stroną kuchni interesuję.Bliżej mi do F.Adrii i W.Amaro,niż H.Blumenthala.
W Atelier wszystko jest slow.A polskie produkty królują.I trzeba było tam pójść,żeby przeżyć to na własnej skórze.
Pozdrowienia!
jak ja Ci zazdroszczę, dlaczego mieszkam tak daleko????
OdpowiedzUsuńwspaniały chleb! buziaki
P.S.
napisałam prośbę do Ciebie na FB niewiem czy dotarła?
Reniu,
Usuńno właśnie,dlaczego???
Chlebkiem się częstuj.Jeszcze jest.
Zaraz dotrę na FB.
Cmok!
Aniu czy dotarła już przesyłka do Ciebie?
UsuńKochana to czyta się jak wstęp do najlepszej książki kulinarnej:) ...zachęciłaś mnie do odwiedzenia tego miejsca ....muszę tam być:)pozdrawiam Jolanta Szyndlarewicz
OdpowiedzUsuńJolu,wielkie dzięki!
UsuńMusisz tam być.Bez dyskusji.
Pozdrawiam Cię.
Zazdroszczę spotkania - to musiało być niepowtarzalne doświadczenie;)
OdpowiedzUsuńNat.,dokładnie.I chciałabym już być tam znowu...
UsuńPozdrowienia!
Już mogę...:) Powiem Ci,Aniu, że jak przeczytałam to pozazdrościłam mocno i postanowiłam, że jak tylko będę mogła, to spróbuje jego kuchni. Czego by nie mówić, i jak go nie oceniać, jest to coś nowego i fascynującego. Nowego, ale swojskiego i to mi się niezwykle podoba. Książkę przejrzałam, ale nie wiem czy potrafiłabym sama wyczarować takie ekskluzywności. Al
OdpowiedzUsuńA napisałaś bardzo czarownie, właśnie tak, że bardzo chciałabym tam zajrzeć:)
Super,że zajrzałaś znowu...
OdpowiedzUsuńKoniecznie trzeba tego spróbować.Żeby poznać.
Mi też się wydawało,że jestem zdecydowanie na ,nie'. Teraz zmieniłam zdanie.
Nie musisz robić wszystkiego tak jak w przepisie.Ważne,że się inspirujesz.W daniach Amaro jest tyle swojskich składników i smaków.
Dziękuję.Miło napisałaś.
Serdecznie Cię...
Amber, zazdroszczę to chyba mało powiedziane.
OdpowiedzUsuńChociaż chleb jest w zasiegu ręki :) Orzechowy, świetny!
Kaś,Atelier Amaro jest w Warszawie,więc...
OdpowiedzUsuńA chleb jest ziołowo-orzechowy.Bardzo smaczny.Bardzo.
Pozdrowienia!
brzmi interesująco a i chlebek cudny :-)
OdpowiedzUsuńGosiu,dziękuję.
UsuńChlebek polecam.
Miłego dnia!
Piękna relacja, ich strona internetowa też zachwyca, mam nadzieję, że kiedyś spróbuję.
OdpowiedzUsuńA chleb...marzenie!
Malino,wielkie dzięki.
UsuńKoniecznie spróbuj dań Amaro.
Chlebek możesz upiec.Bardzo Ci go polecam.
Pozdrowienia!
chlebuś wygląda wspaniale... mogę prosić kromeczkę? :) i dołączam do obserwujących blog:)
OdpowiedzUsuńAga,bardzo proszę.
OdpowiedzUsuńMiło mi,że mnie odwiedzasz.
Pozdrawiam Cię.
Wspaniale jest moc sprobowac dan, przygotowanych przez kogos takiego. I do tego jeszcze ksiazka z autografem! :)
OdpowiedzUsuńMnie marzy sie kolacja u pana Roux, ale to jeszcze chyba nie w tym roku... Za to na moje kolejne 'okragle' urodziny mam na taka kolacje wielka chrapke ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Beo,dokładnie tak.
OdpowiedzUsuńKolacja u pana Roux...Kto by o niej nie marzył.Ach!Czekam na Twoją relację.
Ciepłe pozdrowienia!
Niestety trzeba bedzie poczekac jeszcze rok na te okragle urodziny (i wcale mi sie do nich nie spieszy! za to do kolacji u pana Roux jak najbardziej ;)).
OdpowiedzUsuńPoczekam rok,a nawet więcej...
UsuńNa taką kolację warto.
Ale Ty się nie spiesz!
Que pan tan estupendo! un beso
OdpowiedzUsuńFva,muchas gracias.
UsuńEl pan es delicioso.
Saludos!
Szkoda, że mój Mąż nie ma ochoty na taki urodzinowy prezent. Sceptycznie się kuchni Amaro przygląda, bo nie rozumie idei takiego przedsięwzięcia... Muszę nad nim jeszcze popracować ;)
OdpowiedzUsuńAn-no,to może ja z Nim pogadam,tak po męsku...
OdpowiedzUsuńSzkoda,szkoda.
Praca się przyda.Trzymam kciuki!
Bardzo niezwykła relacja, inna niż wszystkie, czytało się świetnie! Cieszę się, że ją przeczytałam, bo mimo iż jestem fanką niekonwencjonalengo gotowania to jednak do tego typu restauracji i znanych kucharzy podchodzę z dystansem, ale też zaciekawieniem. Przedstawiłaś jego ludzką twarz i sympatyczne oblicze, poczułam się zachęcona.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, jak odwiedzę z Gdyni Warszawę :)
Dziękuję za miłą ocenę.
UsuńDystans w przypadku Amaro zupełnie trzeba odrzucić.Nie należy do ,gwiazd'. Sam z Zespołem gotuje w swojej kuchni.Szanuje gości.Jest z nimi i dla nich.
Do odwiedzin w Atelier bardzo Cię zachęcam.
zazdrościmy tak udanego wieczoru :) Fajna przygoda!
OdpowiedzUsuńPrzygoda niezwykła mogę śmiało powiedzieć.
OdpowiedzUsuńNamawiam do przeżycia podobnej.
O Amaro dowiedzialam sie niedawno z blogu Liski. Wyglada interesujaco. Masz jego ksiazke? Warto kupic?
OdpowiedzUsuńMalgoska, w poście o książce napisałam.Dla mnie warto ją mieć.
UsuńAle skoro mało wiesz o Amaro,to najpierw lepiej poznaj,a potem zdecyduj,czy chcesz mieć Jego książkę.Nie jest dla każdego.
Pozdrowienia.
great !! this Polski chleb
OdpowiedzUsuńAlfons,wow!you write in Polish.
OdpowiedzUsuńGreat!
I love the addition of the hazelnuts in this bread.
OdpowiedzUsuńDewi,mi too.
UsuńThis bread is delicious.
Thank you.
Atelier Amaro brzmi intrygująco, cała idea wydaje się cudowna! Jak tylko będę w Warszawie, to mam nadzieję że uda mi się to miejsce odwiedzić:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGoh.,w Atelier jest cudownie.
UsuńI jeżeli potrafisz oddać się magii kulinarnego teatru,to miejsce jest dla Ciebie.
Serdeczności!
Atelier brzmi magicznie w Twoim poście :)
OdpowiedzUsuńA chleb, taki jaki uwielbiam, z kminkiem, czarnuszką i ciekawym dodatkiem orzechów.
pozdrawiam!
Monica,bo tam jest mnóstwo magii.
OdpowiedzUsuńI tak Atelier odebrałam.
Chleb jest pełen naszych rodzimych smaków.
Pozdrowienia!
Byłam na rocznicę ślubu-potwierdzam-spektakl jest niesamowity, wszystko najwyższych lotów. Raz w życiu trzeba spróbować. Dla moich jednak "plebejskich" gutstów ten jeden raz na razie wystarczy, choć smaku lodów z korzenia słonecznika z chałwą nigdy nie zapomnę
OdpowiedzUsuńOlu,wspaniale,że mamy takie miejsce.
OdpowiedzUsuńDla mnie raz to o wiele za mało.
Rozsmakowałam się...
Pozdrowienia!
Your bread looks mighty delicious, and healthy too!
OdpowiedzUsuńDewi,thank you!
UsuńVery...
Wspaniale opisałaś wszystko. Miałam wrażenie jakbym to ja tam była.
OdpowiedzUsuńChleb wygląda wspaniale :)
Grażyna,to tak miało być.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Chleb Ci polecam.Aromatyczny jak Atelier Amaro.
Pozdrowienia!
Też mam dystans do Amaro, może i bym się przekonała...
OdpowiedzUsuńChlebek pysznie wygląda :)
Grażyna,ja już nie mam.
UsuńNa pewno byś się przekonała.
A chlebek możesz spróbować.
Pozdrowienia!
Rozejrzyj się dookoła
OdpowiedzUsuńjaki piękny mamy dzień
Jak wszystko w koło woła
I pozdrawia Ci긦¸¸¦¸
"Świeci słonko znów na niebie
świeci dla mnie i dla Ciebie
Niesie radość, na to liczę,
więc Miłego Dnia Ci życzę."
Agatko,
OdpowiedzUsuńdziękuję!
Zachęcająco to brzmi, Amber! Idę po druga relację do GN :)
OdpowiedzUsuńZachęcająco...,to dobrze.
UsuńMnie chyba amber nadal ciekawi, aczkolwiek przez chwile zwatpienia, bo ow ciekly azot mnei nei porusza... Moze kiedys jednka? Warszawa jednak kawalek drogi, ale intryguje :-)
OdpowiedzUsuńBasiu,ciekły azot nie dla nas.
UsuńAmaro z zespołem niech się nim zajmuje.
My mamy teatr zmysłów.
I powiem Ci jeszcze,że warto pokonać ten kawałek drogi.
Uwielbiam w tej kuchni mistrzowskie wydobywanie całego smaku bez zbędnego przytłoczenia przez składniki.Kiedy oczywiste przestaje być tym do czego jestem przyzwyczajona a to co wydaje mi się że znam odkrywa coś co nie pozwala mi przejść obok obojętnie.Prawdziwa kulinarna sztuka :)
OdpowiedzUsuńSzarlotku,niezwykle celnie to opisałaś.
UsuńSztuka w czystej formie.
Serdeczności!
Nawet nie masz pojęcia jak Ci zazdroszczę tej przygody! Byłaś w jego kuchni, w jego królestwie i jadłaś te znakomite tajemnicze potrawy. Pozdrawiam Cię cieplutko!
OdpowiedzUsuń