wtorek, 28 czerwca 2011

Pierwsze urodziny TU i TAM! Poziomkowe.

Rok wspólnego gotowania.W Kucharni i w Kuchennymi drzwiami.
Rok nieustannych inspiracji i kulinarnych wędrówek.
To tak,jak wziąć się za ręce i iść w nieznane,odkrywać nowe lądy.
Bo czyż kuchnia i cała ta kulinarna magia nie są odkrywaniem nowego? Tajemniczego i niezbadanego?
Wspólne  odkrywanie i poznawanie to szczególny rodzaj emocji.Podwójne doznania,emocje razy dwa,przeżycia do kwadratu.
Ten rok to wspaniałe wyprawy w poszukiwaniu smaków.Tworzenie kulinarnego teatru z kimś,kto podobnie czuje i odbiera.
TU i TAM to miejsce,wirtualne wprawdzie,ale obfite w niezwykłe przeżycia.
Kiedy publikujemy efekty swojej kulinarnej fantazji,kurtyna idzie  w górę.A nasz teatr dzieje się naprawdę.
Wtedy możemy zobaczyć co stworzyłyśmy razem,ale osobno.W naszych kuchniach, w jednym czasie.
Dotykając się myślami i dobrymi emocjami.Przekazując sobie  swoje wyobrażenia o tym,co przygotujemy na ten sam temat.
I kiedy nasze kulinarne spektakle stają się jawą,kiedy oglądamy posty na swoich blogach,czuję,że dokonało się coś naprawdę wyjątkowego.Spełnienie,interpretacja kulinarnego pomysłu,daje taką przyjemność,jak wymarzona rzecz,na którą czeka się długo, z utęsknieniem.
To nasze TU i TAM.
Aniu,dziękuję Ci za ten niezwykły rok.






Poziomki.Delikatne jak marzenia.
Dojrzewające tylko na chwilę.Jak coś bardzo cennego.
Niepowtarzalnego.Co nie może długo trwać.Tak jak szczęście.
Żeby nie spowszedniało.Żeby na nowo móc tęsknić.





Bavarese.
Z włoskiego krem bawarski.Pochodzi z Francji lub Niemiec.Składa się z mleka i śmietany,scalonych  żelatyną.Podstawowy przepis to bavarese z owocami jagodowymi.Ale może być robiony z wielu rodzajów owoców przez cały rok.
 Uważany jest za lekki i elegancki.Nie jest słodki,dlatego podawany jest często na zakończenie posiłku złożonego z ciężkich dań. Dobrze komponuje się z winami deserowymi i w ich towarzystwie jest serwowany.
 Bavarese występuje też w formie wytrawnej.







Bavarese z poziomkami i poziomkowym sosem sherry

 200g poziomek
400ml mleka
200ml śmietanki kremówki
80g cukru pudru
3 jajka
3 listki żelatyny
kieliszek sherry

Listki żelatyny namoczyć w dużej ilości zimnej wody.Mleko podgrzać.Żółtka utrzeć z pudrem na krem,wlewając wolno lekko ciepłe mleko.Gotować w kąpieli wodnej.Dodać odciśniętą żelatynę i gotować aż się rozpuści.Wystudzić mieszając od czasu do czasu.
 Ubić kremówkę i dodać ją do kremu.
Foremkę lub kilka mniejszych lekko wysmarować sherry.Na dno ułożyć 3/4  poziomek.Poczekać aż krem zacznie tężeć.Zalać delikatnie poziomki kremem,na wierzchu ułożyć pozostałe owoce.Przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na kilka godzin,aby krem zastygł.







Poziomkowy krem z sherry

200g poziomek
80g cukru pudru
50ml sherry

Poziomki utrzeć z cukrem pudrem.Przetrzeć przez gęste sitko,żeby pozbyć się pestek.Dodać sherry i wymieszać.

Bavarese wyjąć z lodówki i na chwilę włożyć z foremką do naczynia z ciepłą wodą.Wyłożyć delikatnie na talerz.Podać z sosem poziomkowym z sherry i całymi poziomkami.




Aniu,cieszmy się chwilą.Świętujmy rok TU i TAM.

wtorek, 21 czerwca 2011

O czekaniu.Japońskie wyrafinowanie.Miso i liczi.









Czekanie.Na kogoś, na coś.
Czekanie jest tęsknotą,nadzieją,marzeniem.
Czekanie zawsze ma sens.Jest radością.Często szczęściem.
Czekanie daje dużo siły.Mobilizuje.
Czekanie uskrzydla.Jest zapowiedzią spełnionych nadziei.
Czekanie jest darem.Trzeba umieć czekać.
Czekanie nigdy nie ustaje.






Kuchnia japońska zadziwia mnie swoim wyrafinowaniem.Użyte składniki,sposób podania.Wszystko precyzyjnie do siebie pasuje.I smakuje.
Zastanawia mnie też popularność kuchni japońskiej w Polsce.Przecież tak daleko nam do Japonii - kulturowo,kulinarnie.A jednak japońskie jedzenie tak bardzo przypadło nam do gustu.
Wczoraj w Warszawie odkryłam nowe miejsca,gdzie z powodzeniem serwuje się specjały Kraju Kwitnącej Wiśni.
A ja podaję dwie japońskie potrawy inspirowane przepisami Tadeusza Pióro.*

*Tadeusz Pióro - historyk literatury,poeta,wykładowca literatury amerykańskiej,pasjonat gotowania

Zupa miso

Podstawą tej zupy jest pasta z fasoli - miso. I dashi - wywar z suszonego tuńczyka.
Miso to nieskończenie róznorodna zupa.Może być w wersji bardzo prostej,czyli woda,dashi,miso i klika kostek tofu.Ale urozmaicenie jej warzywami i dobrej jakości dodatkami,sprawi,że będzie smakowała szczególnie.

Dla dwóch osób:
pół litra wody
pół łyżeczki dashi
2 łyżki pasty miso
kilka boczniaków
kawałek białej rzodkwi pokrojonej w cienkie plastry
marchewka pokrojona w cienkie plasterki
1 dymka ze szczypiorem
6 sporych krewetek,obranych z pancerzyków
kiełki lucerny
odrobina wasabi i  łyżka śmietany kremówki

Do garnka z gorącą wodą wrzucić dashi.Mieszać.Odcedzić przez gęste sitko do garnka.Miso włożyć do małego naczynia,wlać trochę wywaru z dashi i rozmieszać.Garnek z odcedzonym wywarem postawić na ogniu, dodać rozprowadzone miso.Wymieszać ,dodać pozostałe składniki.Oprocz wasabi ,śmietanki i kiełków.Gotować kilka minut.
Śmietankę połączyć z wasabi.Zupę przełożyć do dwóch misek,udekorować kiełkami i położyć kleksy z śmietankową wasabi.




Deser to margines posiłku w Azji.Kucharze z tej strony globu nie poświęcają im zbyt wiele uwagi i zaangażowania.Dlatego każdy jest swoistą grą klasyki i prostoty.




Owoce liczi z płatkami róży

dla dwóch osób :
mała puszka liczi w syropie*
4 łyżki wody różanej
świeże płatki róży pomarszczonej - rosa rugosa

Płatki róży oderwać od szypułek.Liczi wyjąć z puszki.Do syropu dolać wodę różaną.Owoce liczi ułożyć w miseczkach.Polać syropem ,udekorować płatkami róży.

* najlepsze są świeże liczi.Niestety,o tej porze roku nie można ich u nas kupić.




Czekanie...Ja czekam.Dobrze mi z tym.
 A Wy?

środa, 15 czerwca 2011

W poszukiwaniu posiłku doskonałego. I dwa blogowe przepisy.







,,Kiedy tak naprawdę posiłek staje się magiczny? Co na to wpływa? Gdy danie jest efektem realizacji jakiejś niezwykłej osobistej wizji,na stole kuchennym rzeczywiście można poczuć nutę mistycyzmu."*






,,Pierwszy raz,gdy posmakowałeś szampana na ustach kobiety...Steak frites,gdy byłeś w Paryżu jako nastolatek na bilecie Eurorail.
Albo ten nieco gumowaty smak rumsztyku - pierwszego konkretnego posiłku od paru dni,gdy prawie cała kasę wydałeś na haszysz w Amsterdamie...Jedna jedyna poziomka,ale tak wyrazista w smaku i soczysta,że na sama myśl aż ślinka cieknie...Babcine kluski z serem...Pierwszy łyk lodowatego piwa w gorącą letnią noc...
Resztki ryżu z wieprzowiną,które Twoja dziewczyna miała akurat w lodówce...Małże ociekające Diner...Ohydny kurczak po kantońsku,kiedy byłeś jeszcze małolatem i Chiny wciąż wydawały Ci się egzotyczne, a ciasteczka z wróżbą fajne...Trzydniowy nowojorski hot dog... Kilka ziarenek kawioru zlizanych z sutka..." *





Tak opisuje swoje zapamiętane smaki Anthony Bourdain w książce Świat od kuchni. W poszukiwaniu posiłku doskonałego . I tak wiele podobnych smaków mogę przywołać ze swojego dzieciństwa, ze swoich podróży, ze swojego życia.Zastanawiam się co powoduje,że posiłek wydaje się dokonały, niepowtarzalny i mistyczny?
 Dlaczego zapamiętujemy te a nie inne smaki? Decyduje o tym dana chwila, nastrój ,sytuacja, towarzystwo?
A może wszystko po trochu?
 Bo często powtórzony taki sam posiłek,danie,potrwa już nie wydaje się taki sam, jak za pierwszym razem. Magia pryska....





Czasami ktoś pisze o swoim daniu, które wydaje się jemu wspaniałe,niepowtarzalne, dobre, wyjątkowe. A ja często myślę: to przecież nic wielkiego. Ale dla tej osoby ta potrawa JEST - wspaniała,niepowtarzalna i wyjątkowa. Bo....No właśnie, bo wiąże się z tym daniem coś wyjątkowego.Niekoniecznie wydarzenie, towarzystwo.Czasami może to być chwila, jaką przeżył sam na sam w kuchni.Ta iskra, która sprawiła,że potrawa powstała i smakowała wyjątkowo.Jak nic nigdy dotąd.




Czasami patrząc na jakąś potrawę wiem,że jest wyjątkowa.I że muszę ja zrobić. I że podczas całego procesu powstawania tego dania przeżyję coś wyjątkowego.I że poznam nowy doskonały smak.
I jak najprędzej gromadzę składniki,żeby doznać magii.Niekoniecznie jedzenia.Najpierw tworzenia.
Smak na tym etapie  jest jeszcze tajemnicą,nieznanym.Zapowiedzią doskonałości.
Doskonałości dla mnie.Dla kogoś innego może być to czymś zwykłym,powszednim.Ja się tym zachwycam.




Taka jest historia dwóch blogowych przepisów,które mnie zachwyciły na etapie czytania  i oglądania zdjęć. Pulla z blogu Lokonfitura truskawkowo-rabarbarowa z hibiskusem z blogu Bei.

Pulla*
 
30g świeżych drożdży
250ml ciepłego mleka
1/2 łyżeczki soli
100 g cukru pudru (lub drobnego) + dodatkowy do posypania wierzchu
1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
2 jajka lekko ubite
700 g mąki pszennej (najlepiej chlebowej)
100 g masła w temperaturze pokojowej
50 g rodzynek
30 g płatków migdałowych


Do miski wlać mleko i dodać drożdże. Wymieszać. dodać sól, cukier, kardamon i 3/4 ilości jajek (resztę zostawić do posmarowania wierzchu). Dodając mąkę miksować całość (końcówki haki) do uzyskania gładkiego ciasta. Dodać masło i ponownie wyrabiać do połączenia się składników. Przykryć miskę ściereczką i pozostawić ciasto do wyrośnięcia. Powinno podwoić swoją objętość. Nagrzać piekarnik do 200 stopni C. do ciasta dodać rodzynki i wyrobić do połączenia się ich z ciastem. Ciasto podzielić na trzy części. Z każdej części utoczyć wałek długości około 50 cm. Wałki zapleść jak warkocz. Chałkę posmarować pozostałym jajkiem i posypać płatkami migdałów. Wstawić do piekarnika i piec na złoto 25-30 minut. Wierzch posypać cukrem pudrem.

 * cytuję za LO
Zamiast rodzynek dałam suszoną żurawinę,bo rodzynki wyszły...






Dżem rabarbarowo-truskawkowy z kwiatami hibiskusa*

proporcje na ok. 700 ml dżemu
ok. ¾ szklanki suszonych kwiatów hibiskusa
ok. ¾ szklanki wody
ok. 120 g cukru (użyłam trzcinowego)
350 g rabarbaru*
300 g truskawek*
+ cukier do smaku
*waga owoców po przygotowaniu

Owoce umyć i osuszyć. Rabarbar pokroić na 1-1,5 cm kawałki, truskawki odszypułkować i przekroić na połówki.
Kwiaty hibiskusa zalać wodą i odstawić na kilka minut; przełożyć je do garnka i zalać wodą z moczenia (jeśli na dnie są jakieś nieczystości – wodę uprzednio przecedzić). Dodać cukier i gotować kwiaty ok. 10 –15 minut, aż całość nabierze konsystencji syropu (jak radzi Nobleva, po ugotowaniu możemy kwiaty przełożyć na deskę i pokroić je, jeśli znalazły się w nich jakieś twarde kawałki). Następnie do gorącego syropu dodać rabarbar i truskawki i smażyć do otrzymania odpowiedniej konsystencji (podczas smażenia dodać cukru, jeśli dżem jest za mało słodki). Przełożyć do czystych, suchych słoiczków, szczelnie zakręcić i ewentualnie zapasteryzować.
* cytuję za Beą



Połączyłam je w jedno.Doskonale się uzupełniły i dały mi poczucie posiłku doskonałego.
 To był naprawdę magiczny podwieczorek.
Sami spróbujcie!


 *Anthony Bourdain Świat od kuchni.W poszukiwaniu posiłku doskonałego

czwartek, 9 czerwca 2011

Apetyt na piwonię.I o czym pisać na blogach?








Kwiaty czerwcowe to zdecydowanie piwonia! Cudna,pachnąca . Nie może jej zabraknąć w moich wazonach ani w moim ogrodzie.Codziennie rano otwieram drzwi na taras i idę przywitać się z piwonią.I wdycham jej  zapach.Co za cudowności!
Kiedyś położyłam sobie piwonię na talerzu i zaczęłam zjadać jej płatki.Wydały  mi się słodkie i bardzo aromatyczne.Od tamtego czasu zawsze w czerwcu mam apetyt na piwonię.




Konfitura z płatków piwonii

25 dkg płatków  piwonii
2 szklanki cukru
sok z jednej cytryny
szklanka wody
5g agaru

Świeżo zerwane płatki opłukać i zaraz wysuszyć na ściereczce.W sporym garnku zagotować szklankę wody.Dodać płatki piwonii i zagotować.Zmniejszyć ogień i wsypać cukier.Wymieszać.Wlać sok z cytryny.Gotować na małym ogniu ok.45 minut mieszając od czasu do czasu.Dodać agar.Wymieszać.
Konfiturę przełożyć do wyparzonego słoiczka.




Lody z płatkami piwonii

250ml pełnego mleka
250ml śmietany kremówki
5 żółtek
100g cukru
łyżka soku z cytryny
trzy garście płatków piwonii utarte z cukrem i sokiem z cytryny

Nie mam maszynki do lodów,więc lody powstają u mnie metodą tradycyjną. Ale jaka to przyjemność!

Do garnka wlać mleko i śmietanę.Podgrzewać prawie do wrzenia.Zdjąć z ognia.
W misce utrzeć żółtka z cukrem na gładki krem.Wlać do niego prawie gorące mleko ciągle mieszając.Przelać wszystko do garnka i podgrzewać aż uzyskamy konsystencję gęstego kremu.Przelać krem do innego naczynia i odstawić,żeby przestygł.Potem wlać sok z cytryny, wymieszać.Przełożyć do pojemnika i wstawić na godzinę do zamrażalnika.Wyjąć lody ,wymieszać z utartymi płatkami piwonii i znowu zamrozić.Po godzinie znowu lody wyjąć i wymieszać.Wstawić na kolejną godzinę.Gotowe!
Podawać z listkami świeżej mięty.





Jestem po lekturze zapisków blogowych Jonathan'a Carroll'a Oko dnia.
Znalazłam w nich taki oto fragment :
,,Jako czytelnik dochodzę do wniosku,że autorzy większości blogów zakładają błędnie,iż to,co pomyślą w ciągu dnia,zainteresuje innych ludzi.Tę fałszywą przesłankę pogrąża dodatkowo fakt,że piszą o swoich rutynowych czynnościach ze wszystkimi nudnymi szczegółami.Biorą byle jakie słowa i zwroty,nie cyzelują ich,nie próbują doszlifować swoich myśli i przeżyć.(...)
Jedną z najlepszych lekcji,jakich udzielił mi ostry,ale dobry nauczyciel na zajęciach z twórczego pisania,była prosta uwaga o napisanym przeze mnie wierszu:,Być może tobie, Carroll,temat wydaje się interesujący,ale sposób, w jaki go ująłeś,nie jest w stanie zainteresować innych."
Blogi dały możliwość każdemu publikowania swojej twórczości.Ale jeżeli ktoś zamierza publikować,to odpowiada przed swoją publicznością,jakakolwiek by ona była.Zanim przyciśnie guzik ,wyślij',powinien zadać sobie pytanie:,Czy to,co napisałem,jest rzeczywiście ciekawe? Czy wyraziłem to najlepiej,jak umiem?Czy tylko zarzucam kogoś tam. w eterze,głupstwami mojego dnia codziennego?'*

*Jonathan Carroll Oko dnia


I teraz zastanawiam się,czy ten post powinien w ogóle powstać.Ale nacisnęłam już guzik ,wyślij'...
I co Wy o tym sądzicie?
Ja dalej myślę,jedząc piwonię.



poniedziałek, 6 czerwca 2011

Sushi party i wróżba z chińskiego ciasteczka.






Sushi.
Dokładnie znaczy ,coś kwaśnego'.
Najważniejszą rzeczą w sushi jest ryż,który zakwasza się mieszanką tezu.Tezu to ocet ryżowy i cukier.
 W sushi technika gotowania,schładzania i mieszania ryżu z tezu jest najpilniej strzeżoną tajemnicą japońskich mistrzów.Bo ryż tu jest gwiazdą.
A surowe ryby i owoce morza muszą być najlepszego gatunku i jak najbardziej świeże.
Dlatego prawdziwe sushi przygotowuje się tuż przed podaniem.
Kiedyś usłyszałam taką rozmowę dwóch osób:
- Sushi,wielkie mi coś!
-Jasne.trochę ryżu i surowej ryby!
Nic bardziej mylnego.Sushi to duża wiedza,umiejętności i filozofia.







Na to sushi party czekaliśmy niecierpliwie.
Aga i Piotr najpierw odbyli profesjonalny kurs sushi w Akademii Kurta Schellera.
Byli pod wrażeniem.Nauczyli się wiele.Poznali nieco  filozofię sushi.I cały czas doskonalą swój warsztat.
My byliśmy pod wrażeniem Ich umiejętności.




Za sushi nie szaleję.Sushi po prostu lubię.
Nie zjem sushi z box'ów,które leżą w ladach chłodniczych każdego sklepu.Nie zjem sushi w każdym sushi barze,bo najczęściej głównym składnikiem jest tam ryż, a surowa ryba nie powinna leżeć nie wiadomo ile godzin.Jadam sushi w sprawdzonych miejscach.
A najchętniej znowu bym zjadła u Agi i Piotra.W naszym Rodzinnym Klubie Obiadowym.



Sushi nie może obyć się bez obowiązkowych dodatków: marynowanego imbiru i chrzanu wasabi.
No i kieliszeczka sake! My oprócz sake piliśmy też wino.
Na deser jedliśmy chińskie ciasteczka z wróżbą w środku i popijaliśmy białą jaśminową herbatę.
Oto moja wróżba.





 Jakie są Wasze ,spotkania' z sushi?