piątek, 30 grudnia 2011

Rozmowy z Anną.A w tle Charlotte z czekoladą i Grand Marnier.18.! TU i TAM.

 





 Rozmowa.
Zwalniamy.
Zatrzymujemy czas.
Wyjątkowe chwile,które poświęcamy tylko sobie.
Zastanawiamy się w skupieniu.
Wracamy do podstawowych pytań:czym jest szczerość,radość,bliskość.
Rozmowa daje nam poczucie wspólnoty,bez którego czujemy się niekompletni.
To ważne nasze chwile.
W czasie jednej rozmowy udało nam się połączyć przeszłość,dzieciństwo,teraźniejszość i wybiec dalej w
przód.
Przez 24. adwentowe dni zadałyśmy sobie na przemian po 12. pytań i udzieliłyśmy po 12. odpowiedzi.
Intensywniej niż kiedykolwiek doświadczyłyśmy bliskości.
Wydawało nam się,że jesteśmy na wyciągniecie ręki.
Oto nasze rozmowy.
U Anny-Marii w Kucharni i u mnie w Kuchennymi drzwiami.






Rozmowa na moim blogu,to pytania Anny-Marii i moje odpowiedzi.
Zapraszam do czytania,ile zechcecie,bo to najdłuższy mój post!

















1.Często myślę,że nasze życie jest jak książka - każdy nowy dzień to nowa strona.Ty żyjesz wśród książek,uwielbiasz je czytać,a gdybyś sama miała napisać książkę,o czym by była?

O ,zaginionym królestwie' z dzieciństwa.
To był fantastyczny bajkowy czas.Lata przepełnione poznawaniem świata dobrego,ciekawego i bliskiego.
Spędzone w dużym domu z ogrodem,gdzie codzienność przynosiła nowe odkrycia,nieznane wcześniej zjawiska i prawdziwych przyjaciół.
Ten czas,pewnie teraz przeze mnie idealizowany dał początek moim zainteresowaniom,ciekawości świata,ludzi i książek.
Napisałabym o tym,żeby go pielęgnować,zatrzymać, nie stracić...


2.  Aniu, to będzie jednak pytanie kulinarne. Prezentujesz u siebie ogromną różnorodność dań, często takich, które większości   nas są nieznane lub dawno zapomniane.  Mam wrażenie, że nie ma potrawy, której byś nie zjadła - czy to prawda? A może jest jednak jakieś danie lub składnik, na który nigdzie byś nie skusiła ?

 Dokładnie.Uważam,że poznawanie nowych kuchni,smaków,to spotkanie z każdą kulinarną materią.
Ciekawość doznań smakowych zawsze u mnie zwycięża nad dystansem do tego,co w jedzeniu mało atrakcyjne,dziwne , czy wręcz odstraszające.
To jedynie pozory.
Ze wszystkiego można uczynić coś smakowo interesującego.Niekoniecznie wizualnie.
W przypadku wielu składników,dań,należy odrzucić uprzedzenia, a zaangażować zmysły.
Wiem,że nie ma dania,ani składnika,którego bym nie spróbowała.

Najbardziej spektakularne rzeczy,jakie do tej pory udało mi się kosztować,to pieczona szarańcza,wódka z całym wężem w szklanym słoju i głowa owcy.
Mam nadzieję,że jeszcze wiele takich ciekawostek przede mną.






3.Jaki prezent sprawiłby Ci największą przyjemność? A może dostałaś już taki, który najmilej wspominasz?

 Moje spojrzenie na prezenty bardzo się przewartościowało.Z upływem czasu.Świadomością,że prezent nie musi być ,wybiegany' w przedświątecznej gorączce albo w poczuciu winy darczyńcy.Nie musi być kupiony w modnym sklepie.
Lubię własnoręcznie wykonane prezenty,takie z dużym ładunkiem emocji. - obiad przygotowany przez kogoś,sernik upieczony właśnie dla mnie,wycieczkę na wydmy,nalewkę...
Lubię dostawać ciekawe książki,bilety do teatru lub zaproszenie na degustację wina.
Dostałam w prezencie pobyt w SPA i bilet lotniczy do Wenecji.Bardzo miło te prezenty wspominam.
A najmilsze prezenty to te z dzieciństwa.Marzyłam o koniu na biegunach i o skrzydłach anioła.
Oba się spełniły!

 4.Aniu, jaka jest najbardziej szalona rzecz jaką zrobiłaś?

 Szalona rzecz...Rozumiem to jako zwariowane,nie do końca kontrolowane zachowanie.
Podobno stale robię jakieś szalone rzeczy.Jest to osobiste i trudno mi o tym opowiadać.
Może jazda po Drodze Trolli w Norwegii.
A w dzieciństwie wymyśliliśmy z bratem taką zabawę.Po zakończonym przyjęciu,goście,dziadkowie i rodzice przenosili się do innego pokoju na deser i kawę.My zakradaliśmy się i...wypijaliśmy alkohol,jaki pozostał w kieliszkach na stole.Nie trwało to długo,bo babcia pewnego razu nas nakryła.Była oburzona i krzyczała:;,Jesteście szaleni'! Marsz do łóżek!".


 5.Aniu, czy jesteś przesądna? Masz swój prywatny "zestaw przesądów", które w pewnych sytuacjach decydują o Twoim postępowaniu, wyborze decyzji?

 Absolutnie nie. I nigdy nie miałam.Z ,tego zestawu' znam jedynie liczbę trzynaście - bo kiedyś mieszkałam pod 13-tką i każdy mnie pytał,czy to mi nie przynosi pecha.I czarnego kota,który przebiega drogę - bo moja koleżanka obowiązkowo zatrzymuje auto,kiedy takowy kot jej przebiegnie.
Trudno uwierzyć mi w takie ,czary-mary' i ich wpływ na człowieka.
Nie wyobrażam sobie,że mogłabym się uzależnić od czegoś banalnego,nieracjonalnego,co mogłoby mieć wpływ na moje postępowanie.


 6.Gdybyś miała spędzić jakiś czas na bezludnej wyspie i mogła zabrać ze sobą tylko trzy rzeczy, co by to było?

 Bardzo chętnie spędziłabym trochę czasu na bezludnej wyspie.Tylko czy takie jeszcze są...
Ale wracając do pytania,zabrałabym ,Sto lat samotności', Marqueza bo to moja ulubiona powieść.
Dynię,bo można z niej wyczarować mnóstwo pysznych dań, a z pestek wyhodować kolejne pomarańczowe piękności.
I pamiętnik,bo nigdzie się bez niego nie ruszam i zapisuję w nim wszystko co ważne.


 7.Wiem, że kochasz kwiaty. Odnoszę wrażenie , że szczególnym uczuciem dażysz orchidee - czy to Twoja kolejna pasja?

 Nie wyobrażam sobie życia bez kwiatów.
Są koło mnie zawsze.W wazonie muszę je mieć przez okrągły rok.Sama je wybieram,mam swoje miejsca,gdzie je kupuję.
Orchidee to szczególny rodzaj mojej pasji.Zaczęło się wiele lat temu,kiedy w Polsce były bardzo mało popularne.Przyciągały mnie ich kształty,tajemnicze korzenie i sposób życia.Na wsi mam ogród zimowy,gdzie rośnie ponad czterysta różnych orchidei.Każda ma swoją historię.Kolekcjonuję rzadkie okazy.Niektóre zostały sprowadzone z dalekich stron - z Ekwadoru,Malezji,Afryki.
Niektóre przywiózł mi mąż z Japonii.Kilka udało mi się zdobyć w czasie wakacji w Brazylii i Tajlandii.
Są fascynujące!Nie są łatwe,nie poddają się prosto zachciankom człowieka i zakwitają,kiedy same mają na to ochotę.
Udało mi się nieco poznać ich ,język',oczekiwania i obdarzają mnie niezwykłymi kwiatami.Podobnie jak ja lubią słońce i ciepło.To konieczne warunki do ich rozwoju.Mamy ze sobą wiele wspólnego...





 8.Czym jest dla Ciebie Twój blog? Dlaczego zaczęłaś go prowadzić, jak Cię zmienił, czego nauczył?

 Mój blog jest dla mnie przede wszystkim kolejną miłą formą spędzania wolnego czasu. Gotowałam od zawsze,ale nigdzie nie notowałam tego,co działo się w mojej kuchni.
Czasami zapisywałam w pamiętniku menu z wydawanych przeze mnie przyjęć,spotkań z Bliskimi i Przyjaciółmi.Zapisywałam też menu z restauracji.Nie ma tam jednak przepisów ani zdjęć.
Dlatego zaczęłam go prowadzić.Inspiracją były niektóre podpatrywane przeze mnie blogi.
Blog mnie nie zmienił,nie odnotowałam żadnych zmian w swoim postępowaniu, ani w psychice w związku z jego prowadzeniem.
Nauczył mnie sporo jeżeli chodzi o posługiwanie się komputerem,uaktywnił moją chęć do poznawania tych pokładów techniki,które przedtem były mi obce.
Dzięki blogowaniu mam wielu Znajomych, nie tylko zajmujących się pisaniem o kuchni.Odwiedzam wiele blogów,których przedtem nie znałam.Z radością czytam wyrazy sympatii pod moimi postami.
Blog jest częścią mnie.

9.Aniu,
Rozważna czy romantyczna? Jaka jesteś naprawdę?

 Na pewno nie rozważna.
W pierwszej kolejności zawsze kieruję się emocjami i sercem.Dodam do tego szczerość i już jest ,przepis' na mnie.
Niestety te cechy nie są ,na topie' i czasami przysparzają mi kłopotów...
Rozważna jestem tylko trochę.Chciałabym być więcej.
Jaka jestem naprawdę?
Tego nie wie nikt...

 10.Aniu, wyobraź sobie spotkanie z osobą, której nie miałaś jeszcze okazji poznać osobiście, a bardzo byś tego chciała. Kim jest ta osoba i o czym chciałabyś z nią porozmawiać?

 Jest kilka takich osób,które bardzo chciałabym poznać.Nie mogę wymienić jednej.Czuję,że spotkanie z Nimi byłoby wyjątkowe.
Przy pierwszym spotkaniu trudno przewidzieć temat rozmowy.Nie można tego zaplanować.Dzieje się to spontanicznie, a słowa same obierają kierunek.
Dlatego często z wyjątkowymi dla nas osobami rozmawiamy zupełnie o czym innym,niż chcielibyśmy rozmawiać.I to jest najbardziej fascynujące.

11.Zawsze chciałam Cię o to zapytać - dlaczego Amber? Czy możesz wyjaśnić wybór swojego nicka?

Wiele osób chciało to wiedzieć i jakoś udawało mi się ,uciec' od odpowiedzi.Nie lubię zbytnio się odkrywać.Teraz mi nie wypada...
Amber to imię mojej kochanej suczki rasy Yorkshiere Terrier.
Łączy nas powinowactwo ,serc i dusz'. Jeżeli ktoś kocha zwierzęta,to rozumie o czym piszę.
Poza tym lubię bursztyn.Jego kolor i fakturę.
Ma w sobie jakąś tajemnicę i tyle światła.

12.Aniu, każdy dom ma swoje świąteczne tradycje, zwyczaje. Jak to jest u Ciebie, jakie są Twoje rodzinne tradycje na Święta i czy wzbogacasz je o zwyczaje podpatrzone w innych krajach, domach?

 Domyślam się,że o bożonarodzeniowe święta pytasz.
Oczywiście biały obrus,siano,opłatek,żywa jodła,jemioła,nakrycie dla nieobecnego i samotnego wędrowca.Prezenty pod choinką.
Poza tym dla mnie na święta najważniejszy jest stan ducha. Bliskość, ciepło,wspólne świętowanie.
Kulinarnie to na wigilijnym stole jest 12. potraw.I tu mieszają się wpływy ze wszystkich regionów kraju.Przygotowujemy tradycyjne potrawy naszej rodziny i wszystkich,którzy stopniowo naszą rodziną się stawali.Mamy też francuski akcent - w każdą Wigilię jadamy ostrygi przywiezione przez brata z południa Francji.Pijemy francuskie wina.
W czasie świąt w naszej rodzinie jest gwarno,tłoczno,radośnie i obficie na stole  i pod choinką.
Kochamy ten świąteczny czas!





Charlotte z czekoladą i likierem z gorzkich pomarańczy

proporcje na formę o średnicy 20 cm

biszkopty do tiramisu
szklanka espresso świeżo zaparzonego
300g czekolady 80% kakao np.Lindt
400ml śmietanki kremówki
100g drobnego brązowego cukru
2 jajka
100ml likieru Grand Marnier
skórki pomarańczy w syropie,wykorzystałam skórki niepryskanych pomarańczy
3płaskie łyżeczki agar-agar lub 2 płatki żelatyny lub ilość żelatyny na 3/4l wody




Formę wyłożyć podwójną folią spożywczą.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej i przestudzić.
Biszkopty lekko maczać w espresso z jednej strony i ustawiać równo obok siebie w formie.
Agar-agar lub płatki żelatyny namoczyć w wodzie.
Jajka ubić z cukrem pudrem na puszystą masę.Osobno ubić schłodzoną uprzednio kremówkę.
Miksując dodawać do jaj i cukru rozpuszczoną czekoladę i likier.Następnie połączyć delikatnie z ubitą śmietaną i dodać agar-agar lub żelatynę.Wymieszać i wlać do formy wyłożonej biszkoptami.Przykryć wierzch folią.Wstawić do lodówki na kilka godzin lub na noc.
Kiedy masa zastygnie,posmarować ją z wierzchu gęstym syropem z gotowania skórek pomarańczy,wymieszanym z łyżką likieru.Udekorować skórkami pomarańczy.





Wspaniałego Nowego Roku!
Niech będzie rokiem nadziei,spełniających się marzeń i pysznych inspiracji.

czwartek, 22 grudnia 2011

Ryba Filifionki i bar w sosie kasztanowym. Są takie chwile...





Ryba Filifionki była gotowa dokładnie o  drugiej.Kryła się w wielkiej, dymiącej,przyrumienionej zapiekance.W całej kuchni pachniało jedzeniem,kojąco i przekonywająco.Kuchnia stała się rzeczywiście kuchnią,bezpiecznym miejscem,gdzie roztacza się opiekę nad wszystkim,tajemniczym sercem domu,jego najgłębszym wnętrzem,gdzie nic nie grozi.Żadne pełzające stwory,żadne burze nie miały tutaj dostępu,tu panowała Filifionka.Strach i zawrót głowy ustąpiły,cofnęły się w najodleglejsze zakamarki mózgu i zostały zamknięte na zasuwę.
,,Dzięki Bogu,  - myślała. - Nigdy co prawda nie będę już mogła sprzątać,ale będę mogła gotować.
Jeszcze nie wszystko stracone." Otworzyła drzwi i wyszła na werandę,wzięła błyszczący,mosiężny gong Mamy Muminka,trzymając go w łapce, przypatrzyła się odbitej w nim spokojnej,triumfującej twarzy,chwyciła drewniany młotek z okrągłą główką obciągniętą irchą i uderzyła." (...).

* fragment  z książki Dolina Muminków w listopadzie, Tove Jansson




Bar w sosie kasztanowym

okoń morski (bar) ,2 filety na 4 osoby
100 g całych kasztanów,użyłam gotowe
2 łyżki oliwy
sól i pieprz
Filety ryby przekroić na połowę,żeby powstały 4 porcje.

Sos kasztanowy
200g gotowych kasztanów
szalotka
200ml śmietanki kremówki
2 łyżki koniaku
sok z połowy cytryny
łyżka masła
szklanka wywaru warzywnego lub drobiowego

Szalotkę posiekać i zeszklić na maśle,dodać pokrojone kasztany,śmietankę,łyżkę koniaku,wywar i sól.
Gotować wolno pod przykryciem aż płyn się zredukuje ,ok.20 minut.
Zmiksować.Dodać sok z cytryny i resztę koniaku.Wymieszać.

Filety okonia posolić i popieprzyć, obsmażyć na oliwie po kilka minut z obu stron.Włożyć je z patelnią do piekarnika nagrzanego do 150 st.C na 5 minut.Wyjąć,przykryć i zostawić na 5 minut.
Ułożyć rybę na talerzach,polać sosem.Udekorować całymi kasztanami.
Pysznie smakuje z tagliatelle.

*przepis z moimi zmianami Tadeusz Pióro

Przyszedł prezent.Nieoczekiwany.
Z radością i drżącą ręką otwierałam pudełko misternie przewiązane różową wstążką.
W środku były cud-pierniki.
Od Anny - Marii. Czule otulone, na wstążkach.
Powiesiłam na choince.
Czuję bliskość , pamięć i przyjaźń.
Dziękuję...




Są takie chwile,magiczne,oczekiwane i wytęsknione.Każdy je ma.
Są ludzie, których nam bardzo brakuje i chcielibyśmy mieć ich przy sobie.
Choćby na krótko.Może podczas tej jednej kolacji w roku...
Niech wszystko się spełni.Nam.
Pięknych i szczęśliwych świąt Kochani!

wtorek, 13 grudnia 2011

Trochę kolorów. Strudel z jabłkami i rumową żurawiną.I cynamonowe lody.







Jestem idealnym obiektem do badań nad wpływem światła słonecznego na ludzki organizm.
A konkretnie na mój.
Gdyby ktoś miał zamiar pisać rozprawę naukowo-empiryczną na ten temat,to służę sobą i obiecuję skrupulatnie wypełniać dzienniczek obserwacji.
Ale od początku.
W sobotę nieśmiało wyjrzało słońce, co uaktywniło moje działania.
Spacer,kawiarnia i grzane wino.
 Niedziela od rana powitała mnie słońcem,nieoczekiwanie pogodnym niebem,które jak gdyby dla mnie się rozjaśniło.Tak sobie to tłumaczę.
I zachciało mi się chcieć!
Odbyłam spacer w poszukiwaniu kolorów i znalazłam je.
Przejechałam dłuuugi dystans na rowerku stacjonarnym,co z pewnością wzbudziło jego zdumienie.
 Kompletuję prezenty świąteczne.
Piszę kartki z życzeniami świąteczno-noworocznymi.
Uzupełniam upominki do jedzenia.
Zlałam nalewkę bożonarodzeniową z przepisu Eweliny,którą nastawiłam rok temu.
Ale wierzcie,warto było czekać.
Dojrzewa rum z pomarańczami według przepisu Atrii.
 Zrobiłam pasztet z gęsi z winiakiem i zielonym pieprzem i zamroziłam.
Upiekę przed samymi świętami.
Jest dobrze.






I upiekłam strudel z jabłkami i rumową żurawiną.
Od jakiegoś czasu strudle zawijam w ciasto filo.Wychodzi pysznie.
Ciasto filo mnie zachwyca.Rozkłada się jak niezwykła księga i tworzy wyjątkowe smaki.
Jabłka do strudla przywiozłam ze wsi.Trzymały się jeszcze dzielnie na drzewie.Rumiane,niepozorne.Eko rzec mogę z ręką na sercu.
Pyszne!
Żurawinę suszoną namoczyłam na noc w rumie.Warunek konieczny.





W dniu pieczenia żurawinę osączyć  na sicie.Rum można wykorzystać do świątecznego ponczu.
Jabłka obrać,usunąć gniazda nasienne i pokroić w kostkę.Skropić je sokiem z cytryny.
Do garnka o grubym dnie wsypać 100g jasnego,brązowego cukru.
Kiedy zacznie się roztapiać wrzucić jabłka i karmelizować je razem z cukrem.Kilka minut,żeby się nie rozpadły.Wymieszać i wystudzić.
Dodać osączoną żurawinę i wymieszać.Odstawić.
Ciasto filo w płatach wcześniej wyjąć z zamrażalnika,żeby kolejne płaty dobrze oddzielały się od siebie.
Roztopić pół kostki masła.
Na papierze do pieczenia położyć płat ciasta i posmarować go masłem.Potem kolejny i posmarować masłem .I tak aż do ostatniego płata.Ilość płatów zależy od tego,jak dużo chcemy mieć ciasta.
Jednak nie powinno być go za mało,bo całość będzie się źle kroić.
Na ostatni płat filo rozkładamy nadzienie jabłkowo- żurawinowe,zostawiając wolne wszystkie boki.Ostrożnie zwijamy w rulon i zawijamy jego końce.Wierzch smarujemy masłem.
Rzem z papierem do pieczenia układamy strudel w podłużnej formie i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 170- 180 stopni C. Pieczemy ok.30 minut aż ciasto się zrumieni.Wyjmujemy formę z piekarnika i odstawiamy aż przestygnie.Ostrożnie wyjmujemy strudel razem z papierem i posypujemy cukrem pudrem.
Kiedy całkowicie wystygnie,przenosimy na talerz i ostrym nożem kroimy porcje.




Strudel pojawi się na moim świątecznym stole.Podam go z lodami cynamonowymi.
Bazą lodów jest ten przepis na lody.Na tarce ścieramy laskę cynamonu i dodajemy go do lodów.Mieszamy i próbujemy.Kiedy osiągną zadowalający nas smak,zamrażamy jak w przepisie.
Strudel i lody smakują wybornie.



Słońce nadal świeci.Trzymajcie kciuki!

czwartek, 8 grudnia 2011

Dekadencki grudzień i ciasteczka z pieprzem Astrid Lindgren.Z dedykacją dla Basi.






Grudzień mi nie służy.Nie mam pomysłów i chęci.
Nie napełnia mnie nadzieją perspektywa świąt i radosnych dzwonków.
Przygnębia mnie nieuniknione przemijanie.
Przeświadczenie,że niektóre decyzje,które podjęłam są nieodwracalne,
że pewnych rzeczy nigdy już nie zrobię,
że nie mogę się z tym pogodzić,
że nie wiem,do kogo mam mieć pretensję w tej sprawie...
Nagle pojawia się myśl,że może to nie tak.
Może to banalny syndrom SAD - Sezonowe Zaburzenie Afektywne nastroju spowodowane brakiem światła, a nie poczucie nieuniknionego przemijania?
Niedługo przecież najkrótszy dzień w roku.
Za oknem szaro i smutno.Żadnych kolorów.

Dzwonię do Basi,żeby sobie bezkarnie ponarzekać,potem wzajemnie pośmiać się z siebie  i obiecać ,że w styczniu to naprawdę będzie z nami o wiele lepiej.
Prawda Basiu....?




Piekę Pepperkakor, ciasteczka z pieprzem.
Lubię Astrid Lindgren i jej cudne opowieści.A  te ciasteczka mają z Pisarką wiele wspólnego.
Są bardzo popularne w Szwecji w okresie świąt. Z ciasta wycina się różne kształty postaci i zwierząt.Lukruje ,a potem wiesza w oknach na czerwonych wstążeczkach.
A smak ciasteczek jest fantastyczny,słodko-korzenny z nutą pieprzu.




1 szklanka  masła w temperaturze pokojowej 
2 1 / 2 szklanki cukru 
3 / 4 szklanki śmietany kremówki
 3 / 4 szklanki syropu kukurydzianego
 2 łyżki proszku do pieczenia 
4 łyżeczki mielonego imbiru 
4 łyżeczki mielonego cynamonu 
4 łyżki kakao w proszku 
4 łyżeczki mielonego kardamonu 
2 płaskie łyżeczki czarnego pieprzu 
około 8 szklanek mąki

Utrzeć mikserem masło i cukier. Dodać śmietanę, a następnie pozostałe składniki z wyjątkiem mąki. Dodać mąkę i mieszać tak, aż ciasto przestanie być lepkie, nie dłużej. Zagnieść ciasto na blacie lekko posypanym mąką, a następnie ukształtować go w kulę, zawinąć go w folię, i zostawić w lodówce do następnego dnia.
Rozgrzać piekarnik do 175 ° C.
Wałkować ciasto na lekko posypanej mąką powierzchni  i wycinać foremkami różne kształty. Jeśli ciastka są przeznaczone do wieszania, otwory przebić w górnej ich części. Ułożyć ciasteczka na papierze do pieczenia i przełożyć na blachę.  Piec w piekarniku do uzyskania złotego koloru na brzegach, około 10 minut.
Udekorować ciasteczka lukrem.
W zamkniętych pojemnikach można je przechowywać przez kilka tygodni.




Nie lukruję ciastek.Nie przepadam za lukrem.O wiele bardziej wolę rustykalną ich postać.
Obecność korzeni i pieprzu rekompensuje mi cukierkowy wygląd i smak.
Ciasteczka naprawdę mają charakter.Wspaniale smakują z kawą i herbatą.
Mogą być miłym prezentem świątecznym.