czwartek, 27 stycznia 2011

Czarny łabędź.Film i Atole.



Widziałam wszystkie znaczące filmy Darrena Aronofsky'ego. Zapaśnika. Źródła. Requiem dla snu.
 Dzisiaj zobaczyłam absolutnie niezwykły jego obraz . 
Czarny łabędź.
Prowadzący do najgłębszych zakamarków duszy.Wzruszający. Olśniewający wizualnie...
Jezioro łabędzie w tle, a może w centrum.Świat tancerek, balerin,wielka scena.Dramat dojrzałej primadonny i walka o rolę młodej tancerki.Taniec. Cały świat, całe życie.Zatracenie się w roli, w tańcu.Namiętność.Toksyczna przyjaźń.
Utrata poczucia rzeczywistości. Triumf i śmierć....
Niełatwo po tym wrócić do rzeczywistości.Zwłaszcza, kiedy Jezioro łabędzie widziałam kilka razy.I niekiedy wracają obrazy scen .Delikatnych białych łabędzi zebranych w jednym tańcu...
W filmie Aronofsky'ego na tle dobrze znanych mi baletowych scen i dźwięków, rozgrywa się historia zupełnie obezwładniająca.I jak poruszająca...*




W domu przygotowuję 
Atole

2 filiżanki mleka
100g brązowego cukru trzcinowego
30-40g mąki kukurydzianej
laska wanilii
odrobina chilli w proszku

W garnuszku za pomocą trzepaczki mieszam mąkę z połową mleka.Kiedy masa będzie gładka, bez grudek mąki,przelewam ją do garnka z grubym dnem. Dolewam resztę mleka, dodaję cukier, ziarenka z laski wanilii i całą laskę. Mieszam trzepaczką.Garnek stawiam na płycie,podgrzewam cały czas mieszając. Po ok. 3 minutach płyn zgęstnieje.Zestawiam z płyty,dodaję chilli,mieszam.Wlewam do filiżanki.Piję gorące.




Atole.Jego historia sięga czasów Majów.
Podawany w Meksyku, Gwatemali i innych krajach Ameryki Środkowej.
Pierwotnie składał się z wody, skrobi kukurydzianej, cukru trzcinowego i wanilii.
 Obecnie jest przygotowywany na bazie mleka z różnymi dodatkami: kakao, owoce, wanilia, chilli.


Proporcje składników są orientacyjne.Nie robię Atole według ścisłej receptury.Należy samemu uchwycić moment kiedy jest dostatecznie gęste i aksamitne.




Jeżeli chcecie  zobaczyć genialną rolę Natalie Portman wybierzcie się do kina.
Potem zróbcie Atole.

* poznaliście mój subiektywny odbiór dzieła D. Aronofsky'ego.

Czarny łabędź /Black Swan/
reżyseria: Darren Aronofsky
obsada: Natalie Portman,Mila Kunis,Vincent Cassel
USA 2010







47 komentarzy:

  1. Jeszcze bardziej zachęciłaś mnie do pójścia na ten film do kina a reżyser i obsada zapewniają wysoki jego poziom. Pozdrawiam cieplutko.
    ps> mam pytanie, Atole są deserem, napojem czy sosem???

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten film jest na początku mojej kolejki "do zobaczenia". A Atole to jest to.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już zapowiedzi filmu, które czytałam w ostatnich dniach, zachęciły mnie a Twój opis jeszcze bardziej do wybrania się do kina, aby go obejrzeć.

    Super filiżanka (mam słabość do filiżanek) i Atole także.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, ten łabędź chodzi za mną... Ale do oglądania muszę mieć towarzystwo... i czas:). Mam nadzieję, że przyjdzie Towarzystwo i przyjdzie czas... A Twoje Atole składniki fajne ma - musi być pyszne! Kwiatki na spodeczku urocze:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również mam w planach pójście na ten film :-). Atole trochę ze składu przypomina mi nasz budyń bo czy mąka kukurydziana nie ma spełniać zagęstnika co nasza mąka ziemniaczana :-). Do zrobienia zwłaszcza z wanilią.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja. Mam ten film w planach filmowych na najbliższe dni.

    OdpowiedzUsuń
  7. ja jeszcze na filmie nie byłam
    a Atole ma długa historie i bardzo kusi coby w domu zrobić, ja uwielbiam takie kropeczki wanilii na jasnym tle

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie słyszałam o Atole, ale brzmi naprawdę dobrze - troszkę jakby beszamel na słodko-waniliowo:))))))))) Z tego, co piszesz - zdecydowanie warte spróbowania!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa rzecz te Atole - cos pomiedzy budyniem a kasza manna? A jak sie nie ma ochoty na film to tez mozna sobie zrobic? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochani, film trzeba obejrzeć.Wszystkim polecam!

    Wiewióra, atole to napój,deser.

    Kabamiaga, dokładnie!

    Haniu, filiżanki to też moja namiętność.Atole w nich smakuje wyjątkowo.

    Ewelajna, a ja niektóre filmy wolę obejrzeć sama.Żeby poczuć, przeżyć, nasycić się.Ten też kontemplowałam w samotności.
    Atole Ci polecam.

    Mihrunnisa, bardzo dobrze to ujęłaś.Z wanilią jest takie egzotyczne. Podobno meksykańska wanilia jest najlepsza na świecie.

    Lo, och dziękuję.To taki spontaniczny głos na gorąco.Obejrzyj koniecznie!

    Margot, kino na Ciebie czeka.A te kropeczki wanilii uwielbiam.

    Delikatessen, ten napój pili Majowie.Warto spróbować czym się delektowali.

    Arku, chyba tak.Jasne,że bez filmu można. Ja próbowałam kilka wersji atole.Ta jest najbardziej zbliżona do pierwotnej wersji ludzi Andów.

    Dziękuję Wam za odwiedziny i miłe komentarze.
    Dobrego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam tylko na dobrą okazję, chwilę wolnego i z pewnością się na "Czarnego łabędzia" wybiorę. Połączenie D. Arfonofsky'ego i Natalie Portman musi być wyśmienite.

    Atole wygląda tak kojąco... nigdy nie robiłam, nigdy nie próbowałam... ale już mi się marzy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Choc "Czarnego Labedzia" widzialam w dniu premiery, caly tydzien temu, wciaz jestem pod ogromnym wrazeniem. Fantastyczna praca kamery, zadnych wygladzen i upiekszen, dzwiek oddechu Niny, kiedy cwiczy. Mistrzowska gra aktorow - nie tylko Portman, ale i Barbary Hershey, Vincenta Cassella, Mili Kunis. Kostiumy w finale. No i muzyka - dwoch geniuszy, Czajkowski i Mansell, zlaczonych w jedno. Rewelacja.
    Atole kuszace. Zrobie z wanilia i bede sie delektowac jego kremowoscia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Amarantko, z pewnością wyjdziesz z kina z ogromnymi emocjami.

    Maggie, ten oddech Niny jeszcze słyszę...Chyba jeszcze raz obejrzę film.
    Atole Ci polecam!

    Ciepłe pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  14. Zarowno film jak i atole sa dla mnie wielka nowoscia :) Niestety nie bedzie mi pewnie dane obejrzec tego filmu (chyba, ze uda nam sie wyskoczyc do kina kiedy przyjedzie moja mama, pytanie tylko czy tu w Niemczech beda akurat go grali). Dobrze chociaz, ze moge sobie przygotowac atole :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Chętnie wypróbuje Atole, którego jeszcze nigdy nie piłam. przypomina mi troszkę budyń, ale białą czekoladę na gorąco :) A o tym filmie dużo dobrego słyszałam, a tu jeszcze Twoja pozytywna recenzja. Bardzo chcę go zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Film już czeka na wieczorny seans w domowym zaciszu :) Atole bardzo, bardzo kuszące!

    OdpowiedzUsuń
  17. film zapowiada się interesująco, a atole mam ochotę już teraz wypić :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zrobiłaś mi smaka i na film i na atole :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  19. Właśnie się wybieram...dobrze przeczytać Twoję rekomendację, upewnia mnie że warto....

    OdpowiedzUsuń
  20. Majko, może za jakiś czas z płyty uda Ci się zobaczyć.Atole to napój warty spróbowania.

    Escapade G., taki jest ten napój właśnie.
    Film jeszcze ciepły czeka w kinach.

    Beato,wprawdzie duży ekran wzbogaca odbiór wizualny każdego dzieła, ale klimat domowego kina brzmi ciepło. Koniecznie z atole!

    Paula, przygotowanie atole trwa kilka minut zaledwie.

    Ivon, to dobrze.Nie pożałujesz.

    Kass,ja jeszcze jestem pod wrażeniem.Wprawdzie lubię psychologiczne dylematy bohaterów,bo to one decydują o tym jacy jesteśmy.Ale każdy po seansie wyniesie moc emocji.

    Pozdrawiam Was ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  21. Aniu! U mnie właśnie przed tygodniem zamknięto kino...:( Ale i tak oglądnę!
    A atole to jakby płynny budyń, prawda?
    Pozdrawiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga i miły komentarz :)

    pozdr An

    OdpowiedzUsuń
  23. Anno, istne barbarzyństwo zamknąć jedyne kino w mieście.A film oglądnij.

    An, przyjaźnie tam u Ciebie. I tak ciepło o mężu piszesz.

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  24. ten film... zwiastun bardzo intrygujący.
    muszę chyba pomyslec nad zajrzeniem do kina.

    atola...? hm. dośc niewiadomy przepis. ale ja lubię takie nowinki ;]

    OdpowiedzUsuń
  25. Jutro wybieram się na "Czarnego łabędzia". Mam nadzieję zobaczyć coś magicznego.

    A na śniadanie może przygotuję sobie takie magiczne Atole wprost od magicznych Majów...

    Pozdrawiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  26. bardzo chetnie wyprobuje takie Atole:) wyglada tak jedwabiscie... pysznie...
    a na film tez sie skusze:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Strasznie jestem uprzedzony do powszechnie chwalonych, nominowanuch i nagradzanych dziel szyuki filmowej ale chyba jednak dam sie skusic i udam sie. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Karmelitko, dlaczego niewiadomy przepis? Znany od czasów Majów i bardzo popularny w krajach Ameryki Środkowej.

    Zaytoon, polecam.Magiczne chwile czekają.

    Aga,konieczne skuś się na filmowe i smakowe emocje.

    Arku, rozumiem.Czasami na przekór mediom i opinii nie bywam na czymś powszechnie wychwalanym. Twórczość Aronofsky'ego i obsada mnie skusiły. Nie żałuję.Ciekawa jestem Twojego odbioru.

    Serdecznie Was pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  29. byłam na premierze. i chyba pójdę jeszcze raz, bo napatrzeć i nasłuchać się nie mogę, a przynajmniej jeden raz to za mało. a Natalii... "perfect"
    ile wanilii :) chętnie wypróbuję

    OdpowiedzUsuń
  30. Zapraszamy do przyłączenia się do powstającej listy POLSKICH blogów kulinarnych: http://polskieblogikulinarne.blogspot.com/

    Pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Też byłam i też mnie zachwycił. Lubię Arronofsky'ego, widziałam wiele jego filmów i cieszę się, że znów był taki niepokojący. I że piękno tego filmu jest pięknem niepokojącym.
    A takie smaki jak ten bardzo lubię ostatnio. Robię coś podobnego ze skrobią kukurydzianą i różnymi przyprawami. Pycha.

    OdpowiedzUsuń
  32. Kaś, ja też wybieram się na film ponownie.Nie mogę zapomnieć...
    Waniliowo bardzo w Atole.

    Evitaa, zgadzam się.Ja z reguły chodzę wyłącznie na takie filmy.
    Cieszę się,że znasz smak atole.

    Ciepło pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  33. Jezioro Łabędzie ubóstwiam, Aronofsky'ego niezwykle cenię...ale film mnie nie zachwycił. Owszem, muzyka fenomenalna, Portman jeszcze lepsza, ale całość jakaś taka naciągana, bardzo schematyczna. Może wynika to z tego, że kilka dni wcześniej widziałem "Pająka" Cronenberga i "Wstręt" Polańskiego, w których obraz schizofrenii naprawdę mnie poruszył swą prawdziwością, naturalnością. Nie powiem, "czarnego łabędzia" obejrzałem 'z przyjemnością'...mnie jednak on nie porwał.

    Za to Atole barrdzo mi się podoba. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem, nie próbowałem. Żałuję, bo wygląda naprawdę smakowicie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  34. Spencer, każdy ma prawo do swojego odbioru każdego dzieła.Dla mnie ,Pająk' i ,Wstręt' to zupełnie inne filmy,niż ,Czarny łabędź' i nie można ich porównywać.
    Środki wyrazu Aronofsky'ego nie mogą być takie same jak Polańskiego.Szanuję Twoje zdanie i nie musisz być tak zauroczony.

    Atole łatwo możesz sobie przygotować.Proponuję spróbować w różnych wariantach.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  35. Obudziłem się rano...i jedyne o czym mogłem myśleć to Twoje Atole;)) Nie wytrzymałem i zrobiłem.. W dwóch wariacjach: waniliowe, jak w przepisie, oraz piernikowe ze skórką pomarańczową.. Powiem tak: idealne!!! Cudowna aksamitna konsystencja! Pyszny smak...no i ekspresowe wykonanie.. Chciałem podzielić się z mamą, która akurat była w domu...ale Atole wyszło takie pyszne...że wszystko wszamałem sam:))) Dzięki za wspaniały przepis!!

    Co do filmów, może nie do końca jasno się wyraziłem, w żadnym wypadku nie chodziło mi o porównanie sposobu ekspresji, o środki wyrazu w tych obrazach, wszak tak piszesz, w tym zakresie tych filmów porównać się nie da. Chodziło mi raczej o emocje, jakie owe filmy we mnie obudziły, odczucia...a w przypadku "czarnego łabędzia' niestety ich braku. Ale całkowicie rozumiem Twoją opinię, większość moich znajomych, zgodziłoby się z Tobą w 100%:)) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. Spencer, bardzo się cieszę,że wypróbowałeś Atole. Ten napój bogów Majów działa magicznie.I od razu dwa warianty.Cudnie!

    Rozumiem Twoją ocenę filmu.Doceniam Twoje zdanie. Dobrze,że ,różnimy się pięknie'.
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  37. Wiesz, że dopiero pierwszy raz usłyszałam o atole? :) Przypomina trochę budyń. O filmie już słyszałam. Lubię takie historie, więc w najbliższym czasie na pewno się wybiorę. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  38. Kasiu, to zrób atole przy okazji.Polecam i napój i film.

    Olcik,spróbuj...

    Ciepło pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  39. Que original crema con la vainilla! fantástica! un beso

    OdpowiedzUsuń
  40. Fresa y pimienta,muchas gracias.
    Saludos!

    OdpowiedzUsuń
  41. Witaj Amber :) Z lekkim opóźnieniem, ale chciałabym zaprosić Cię po odbiór wyróżnienia w swoje skromne progi :) Ale powinnaś już wiedzieć, że uwielbiam Twojego bloga :)

    http://vitaeessentiaestamor.blogspot.com/2011/01/podsumowanie-tygodnia.html
    Pozdrawiam Atolowo (znowu go zrobiłam i myślę, że może wejść mi to w nawyk- przynajmniej w zimowym okresie ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Wow Amber, atole to cos neisamowitego - w zyciu nie slyszama - jakby napoj i jakby delikatny budyn? zapisany :)

    A film, dla mnie tez poruszajacy, chyba lepszego okreslnie nie mam...

    OdpowiedzUsuń
  43. Ewelino, dziękuję i bardzo się cieszę!
    Atole dla mnie też teraz na czasie.

    Basiu, to obie byłyśmy poruszone filmem...
    Atole uzależniające, zwłaszcza,jak się je w różnych wariantach przygotowuje.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  44. Uwielbiam filmy Aronofskiego. Pamiętam jak wiele lat temu poszłam na Requiem dla snu. Długo nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa po seansie... Jeszcze do listy jego genialnych filmów należy dodać Pi.
    A atole mnie zaciekawiło, coś zupełnie nietypowego.
    http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/?p=638

    OdpowiedzUsuń
  45. czarny łabędź w istocie poruszający i jakże wspaniały. A deserek zapowiada się bardzo pysznie :)

    OdpowiedzUsuń
  46. Mopswkuchni, o tak,Pi koniecznie !
    Atole jest typowe dla Ameryki Środkowej.U nas raczej mało znane.

    Joanno, jak dobrze,że jesteś!
    Domyślam się,że film widziałaś. Atole polecam.

    Ciepło pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu.