Nowy śnieg zatarł nieśmiałe ślady wiosny.Szukam,ale już nie mogę ich odnaleźć.Nadzieja pogrzebana razem z bielą, która przytłacza.Brak kolorów i światła nie nastraja do optymizmu.
Nie mam ochoty na nic rozgrzewającego ani sycącego.Zimowe dania pogłębiają stan.
Szukam czegoś zamiast.Placebo! Jego efekt może zaskoczyć.Dać nowe siły i powiew optymizmu.
Podobno ta sfera psychiki człowieka nie jest jeszcze zbadana. Wiadomo jedynie,że stan pacjenta się poprawia.Chory zdrowieje.No jasne,że tak! Zastosowałam placebo na sobie.
Najlepszy omlet z krewetkami i zieloną pietruszką
La migliore frittata di gamberetti e prezzemolo
przepis na 2 porcje:
6 dużych jaj
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
1 garść natki pietruszki,drobno posiekanej
skórka z jednej cytryny /kupuję niepryskane/
sok z 1/4 cytryny
1 czubata łyżka świeżo startego parmezanu
180g świeżych obranych krewetek
oliwa
spory kawałek masła
1/2 suszonej czerwonej papryczki chilli,pokruszonej
Rozgrzej piekarnik do temperatury 220 stopni C.W misce roztrzep jajka ze szczyptą soli i pieprzu, a następnie dodaj natkę, skórkę i sok z cytryny oraz parmezan.Pokrój na spore kawałki połowę krewetek i wraz z całymi dodaj do jajek.*
Na małej patelni o grubym dnie,przystosowanej do używania w piekarniku,rozgrzej masło z kilkoma łyżkami oliwy.Kiedy zacznie się pienić, wlej jaja z dodatkami.Zmniejsz ogień na średni i przez ok. minutę powoli przesuwaj łyżkę wzdłuż brzegu omletu, a następnie wstaw patelnię do piekarnika.Zapiekaj 4-5 minut, do lekkiego zrumienienia.Omlet trochę urośnie i stanie się cudownie puszysty.Posyp go chilli i ostrożnie zsuń z patelni.Smakuje doskonale z prostą sałatką z rukoli,świeżym chlebem i kieliszkiem wina.**
* dodałam całe krewetki
* *przepis Jamiego Olivera z książki Włoska wyprawa Jamiego
* *przepis Jamiego Olivera z książki Włoska wyprawa Jamiego
Mam parmezan, raki i jajka, ale sześciu nie wykorzystam, może być? Efekt smakowy pewnie trochę inny... Muszę powiedzieć, że"pocieszaczy" mi nie potrzeba, ale taki omlecik na obiadek będzie w sam raz. Właśnie mam za sobą surówkę z kapusty i surówkę z marchewki - zatem zaraz będzie coś na kształt Twojego omletu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Amber i jak najprędzej słońca życzę - i Tobie i sobie:):):)i nadal cieszę się naszym wspólnym Tu i Tam:)
Gdyby tak było trochę słońca to zima nie była by taka zła. Biały puch przykrywa pastisze miasta, a drzewa wyglądają obłędnie. Więc musimy zaklinać słońce. Fajny przepis. Zachęcający.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ładny, taki kolorowy, naprawdę znalazłaś wiosnę:)
OdpowiedzUsuńJa robiłam ostatnio podobny, tylko z paluszkami krabowymi :-) Jest pyszny. A książka Jamiego przecudna!
OdpowiedzUsuńUściski!
Amber - ja zacznę marudzić dopiero w marcu - bo świat nie widział takiej ohydy, jaką odsłania marzec. I te zmiany ciśnienia, te pędzące jak oszalałe chmury... Na razie - pięknie pada śnieg. I liczę na to, że dużo go jeszcze będzie w Bieszczadach :) Ale omlet - prawdziwie wiosenny - zapamiętam sobie i usmażę w marcu ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam omlety, owoce morza i kuchnie Jamie'go Olivera tak wiec jak dla mnie jest to przepis idealny!!!
OdpowiedzUsuńale smakowicie wyglada:) z krewetkami... to chetnie poprobuje:)
OdpowiedzUsuńEwelina, raki super będą! Życzenia słońca bardzo się przydadzą.
OdpowiedzUsuńA TU i TAM możemy powtórzyć w każdej chwili moja Droga.
Jagno, ładnie to napisałaś ,biały puch pokrywa pastisze miasta'...Ale dla mnie to żadna pociecha. Przepis polecam.
Wiosenko, na chwilę to mi się udało...
Kasiu, to wiesz,o jakim smaku piszę.Choć paluszki krabowe to nie moje rejony...
Książka super.
An-no, marzec przyniesie mi potrzebę nowego placebo...Omlet jak znalazł wtedy.
A Bieszczady, no tak, tylko latem...
Myszki in cucina,w książkach Jamiego O. czai się tyle pozytywnej energii,że wystarcza dla każdego. Fajnie,że też Myszkom odpowiada.
Ago,oj warto się skusić.
Serdeczności Wam przesyłam!
Bardzo lubię przepisy Jamiego więc tym bardziej mam ochotę na ten kolorowy omlet. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńAleż dawno nie jadłam krewetek! Aż mam ochotę zrobić to tu i teraz:) Widzę, że już zaczysznasz wiosną straszyć;)
OdpowiedzUsuńWiewióra,pyszny jest.
OdpowiedzUsuńAtria, straszyć wiosną?!
Tu i teraz zrób.
Pozdrowienia!
Biel przytłacza?! Przecież to piękny czysty kolor! Amber, nie zgadzam się! To właśnie gdy znika, w marcu, świat robi się tak potwornie szary i zachlapany...brrr! Za wcześnie na wiosnę, jej nadejście teraz byłoby jakimś szalonym przewrotem, wbrew naturze... Ja wiem, że w kwestii zimy będziemy zawsze po przeciwnych stronach:) Ale i śnieg pięknie się iskrzy!
OdpowiedzUsuńA omlet - omlet jest pyszny o każdej porze i Twoja wersja bardzo i odpowiada:)
Pozdrawiam!
Fajny pomysł. U mnie dziś w planach koladyjnych, niezależnie od tego przepisu (już wcześniej zaplanowany) naleśnik po koreańsku właśnie z krewetkami.
OdpowiedzUsuńTak ta monotonia barw nie nastraja optymistycznie, ale w kuchni można poprawić sobie nastrój dobrym smakiem, zapachem i kolorem - ten omlet spełnia te trzy rzeczy:)
OdpowiedzUsuńhttp://wlodarczyki.net/mopswkuchni/
mnie dopadl kulinarny len (nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz), a z przyjemnoscia zjadlabym cos tak pysznego jak ten Twoj omlet :)
OdpowiedzUsuńAnno, mnie długo trwająca biel przytłacza. Nie lubię monotonii w żadnej dziedzinie.To tak, jak bym codziennie jadła to samo danie.Brak światła i kolorów wpędza mnie w depresję.
OdpowiedzUsuńU mnie nic się nie skrzy, bo brak słońca od dawna!Marzec przynajmniej daje nadzieję na wiosenną zmianę kolorów.Do marca jednak daleko.
Omlet polecam.
Haniu, super! To się naleśnikowo zgrałyśmy.
Mops, właśnie tak.Nie lubię,jak ktoś mi wmawia,że coś jest piękne, skoro dla mnie nie jest.Poprawianie nastroju przynajmniej urozmaica monotonię.
Domolubna,chętnie Cię zaproszę.
Ciepłe pozdrowienia!
Aż mi ślinka pociekła...omlet i krewetki - super połączenie. To faktycznie doskonała alternatywa dla ciężkich zimowych dań. Ja poproszę o taki na kolację, hihi :)
OdpowiedzUsuńOsz Ty!!!
OdpowiedzUsuńAle mi narobiłaś ochoty na taką pychotę :) W Poznaniu wprawdzie biało nie jest (a szkoda), ale zamarzający w locie deszcz skutecznie wstrzymuje mnie w domu (od bieli dużo gorsza jest szaruga i wilgoć)- a nie mam jajek- cała reszta by się znalazła!!
Poszperam po Twoim blogu- może znajdę coś, czego mam choćby główne składniki) ;)
tez nie przepadam za zima ale wydaje mi się, że w tym roku jest wyjątkowo urokliwa, widok świeżego puchu, skrzącego sie na drzewach na szczęście mnie nie przytłacza ale też juz powoli myslę o wiośnie- chce mi się słońca, zapachu trawy, pieknych zieleni naokoło :) krewetki w Twoim omlecie wyglądają fantastycznie, rzeczywiście można sie podbudować psychicznie po takim daniu :) pozdrawiam ciebie i trzymaj sie kochana wiosna juz niedługo zleci raz dwa :)
OdpowiedzUsuńJaki kolorowy ! Bardzo ładny:) Gdybym jeszcze tak się przekonała do krewetek ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-)
Och, przepiękny, przepiękny przepis! I taki wiosenny właśnie! Nawet, jeśli śnieg rozmył gdzieś tlącą się przez ostatnie tygodnie atmosferę wiosny, Twój omletowo-krewetkowy rarytas zdecydowanie o niej przypomina:)
OdpowiedzUsuńEscapade, bardzo proszę!W każdej chwili mogę Ci taki zaserwować.
OdpowiedzUsuńEwelino, bez jajek to omletu nie będzie,buuuuu...Ale co innego na pewno u mnie wyszperasz.
Piegusku, tak potrzebne mi są takie słowa.Nie lubię pocieszania w stylu- ależ zima jest piękna!Bo na mnie nie działają.Omlecik bardzo Ci polecam.
Majanko, przekonasz się ,kiedy kilka razy je przygotujesz.Naprawdę warto!
Delikatessen, dziękuję! O to mi chodziło.Wiosenna atmosfera działa cuda.
Serdeczności Wam przesyłam!
Hmmm...pycha! Uwielbiam jajka i często robię frittatę.
OdpowiedzUsuńŚliczny i bardzo słoneczny omlecik!
OdpowiedzUsuńItalia,ja też! wariacji omletowej jest nieskończenie wiele.
OdpowiedzUsuńBeato,dziękuję.Polecam!
Pozdrowienia ciepłe!
śliczne i smaczne
OdpowiedzUsuńBardzo lubię krewetki, niemal pod każdą postacią! A omlet to fajna sprawa, szybka i pożywna!
OdpowiedzUsuńW placebo wierzę!
Pozdrawiam,
SWS
Ale omlet. Szkoda, że już jestem po śniadaniu.
OdpowiedzUsuńKasandraa, dzięki!
OdpowiedzUsuńMZ,krewetki lubię, zawsze.
Placebo czasami jest świetnym wyjściem.
Kabamaiga, możesz go na obiad lub na kolację przygotować.
Pozdrowienia!
Bardzo lubię tego rodzaju frittaty, a jeszcze nie próbowałam wersji z krewetkami.Omlet na zdjęciu wygląda niezwykle apetycznie!Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhello,good nice yoru blog.my name is minti.lovely.goodby
OdpowiedzUsuńHello Minti!
OdpowiedzUsuńThank you.
Cheers