Kolory.
Zielony.
Powiadają, że zielony jest kolorem nadziei. I symbolem nowego. Każde nasze spotkanie z Anną-Marią w TU I TAM zawsze budzi nadzieję. Na coś wyjątkowego, innego, nowego. Z nadzieją czekamy na ten moment, gdy możemy nareszcie zobaczyć co zrodziło się w naszych kuchniach. Prawdą jest bowiem, iż "nadzieja przychodzi do człowieka z drugim człowiekiem".*
Dziś, ukryta w ziarenkach zielonego groszku, porusza naszą wyobraźnię i pozwala kiełkować kolejnym pomysłom. Co z nich powstało?
Zobaczcie. Z nadzieją zapraszamy na nasze spotkanie z zielonym groszkiem. * Dante Alighieri
Zielone strączki.Zielone kuleczki.
Zrywane prosto z tyczek.Albo z płotu.
Kiedy kuleczki jeszcze niedojrzałe,zjadane łupiny.W całości.Jakie słodkie!
Kiedy łupiny pęcznieją,zielone kuleczki są już gotowe do chrupania.
Wiercą się w środku i czekają.Na dziecięce rączki i usta.
Dziewczynki siedzą w warzywniaku pod tyczkami z groszkiem.Są ubrane w kolorowe sukienki.
Małymi rączkami zrywają zielone strączki.Łupiny łatwo pękają i zielone kuleczki lekko spadają do ust.
Kiedy dziewczynki napełnią swoje buzie,kuleczki wkładają do słoika.
Zaniosą je do kuchni.Będzie groszek na letni obiad.
Nie zrywam już groszkowych strączków prosto z tyczek.
A jedna z małych dziewczynek mieszka daleko w świecie.
Ale z czułością wspominam groszkobranie.
I tamten letni czas.I groszek na obiad.
Zielone kuleczki często goszczą w mojej kuchni.Traktuję je bardzo czule.
Mus z zielonego groszku z zielonym sosem
500g zielonego groszku w łupinach
250g śmietany kremówki
pół łyżeczki do kawy agaru
kieliszek białego wina
łyżeczka soku z limonki
sól,biały pieprz
skórka z limonki
Groszek wyłuskać ze strączków.Opłukać na sicie.Osuszyć.
Gotować na parze 10-15 minut.Wrzucić do pojemnika blendera.Dodać wino,sok z limonki,sól i pieprz.Razem zmiksować.
Śmietanę ubić.Dodać do groszku agar,wymieszać.Dodać śmietanę.Delikatnie wymieszać.Ewentualnie doprawić solą i pieprzem.
Pojemniki wysmarować neutralnym smakowo olejem,np. ryżowym.Nałożyć mus.Przykryć folią i odstawić do lodówki aby masa zastygła.
Zielony sos
100g groszku ugotowanego na parze
50ml śmietanki
łyżeczka do kawy pasty wasabi
sól
Groszek zmiksować ze śmietanką i wasabi.Doprawić solą.
Mus podawać udekorowany paseczkami skórki limonki,z zielonym sosem i kuleczkami groszku.
Zielono mi. : )
OdpowiedzUsuńŁadnie to wszystko wygląda.
Amber! Piękny groszkowy mus! Podobne mam groszkowe wspomnienia...
OdpowiedzUsuńNadzieja po raz kolejny nie zawiodła - wiedziałam, że przygotujesz coś wyjątkowego! Dziękuję za kolejne chwile!
Desperate,dziękuję.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Aniu,wspaniałe groszkowe spotkanie w naszych kuchniach.Zawsze żałuję,że do następnego tak wiele dni...
Ściskam Cię!
Bursztynku, po pierwsze to jakoś mi rzewnie po przeczytaniu Twojej notatki. Po drugie, uwielbiam smak świeżego groszku prosto z krzaczka. Po trzecie, ten groszkowy mus jest tak piękny, że nie wiem czy odważyłabym się go zjeść. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń-----------------------------------
Zapraszam:
Para w kuchni.
Na turystyczny szlak!
Tofko,miłość do groszku nas zbliża niewątpliwie.
OdpowiedzUsuńMusem się częstuj.
Dziękuję!
Bardzo ciekawy groszkowy pomysł. Mistrzostwo świata :)
OdpowiedzUsuńEvitaa,bardzo Ci dziękuję!
OdpowiedzUsuńAle cudownie zielono! To groszkowe spotkanie wyjątkowo udane :)
OdpowiedzUsuńBurczymiwbrzuchu,dzięki!
OdpowiedzUsuńMiło uczestniczyć w Wami w groszkowej uczcie, nie tylko smaku ale też takich odczuć! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKamila,bardzo to miłe.
OdpowiedzUsuńDziękujemy Ci bardzo!
Wow, piękna forma, podanie bardzo gourmet :)
OdpowiedzUsuńUwielbiaaam groszek :)!... a Twój mus wygląda bajecznie:)
OdpowiedzUsuńMisiu,dzięki!
OdpowiedzUsuńSmakowidło,smacznego!
Dziękuję.
Dobrego dnia!
piękne! uwielbiam ten odcień zieleni, do tego limonka, wino, wasabi! istne czary:) też pamiętam, jak zjadłam niedojrzałe groszki prosto z tyczki:)))
OdpowiedzUsuńwygląda intrygująco, ciekawe jak smakuje :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://niebieskapistacja.blox.pl/html
Aniu, jaka ciekawa jest ta Twoja wersja groszkowych lodów. Zwłaszcza skórka z limonki działa na moją smakową wyobraźnię :)
OdpowiedzUsuńGoh.,zaczarowany groszek smakuje.
OdpowiedzUsuńTe wspomnienia tyczkowe mają tyle uroku.
Dziękuję Ci!
Niebieska Pistacjo, po prostu spróbuj.
Dla mnie pysznie.Mus taki już wcześniej robiłam.
Olu,mus bardzo udany.Limonka ma tu sporo do powiedzenia.
Dziękuję.
Serdecznie Was pozdrawiam!
Jak zwykle piękne zdjęcia!! I opowieść z nutą tęsknoty...
OdpowiedzUsuńAch Amber, cóż za cuda! Wspaniały jest ten groszkowy mus. Pięknie napisane, pięknie sfotografowane. A ja sobie podziwiam, bo naprawdę pięknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Basiu,bo tęsknię za dawnymi czasami...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Majano,Co za miłe słowa.Cudnie je czytać.
Bardzo Ci dziękuję.
Ciepłe pozdrowienia!
Wow , Aniu , padłam i szybko się nie podniosę, cudo Aniu, to jest niesamowity deser , taki zaskakujący i jeszcze kolor ma taki optymistyczny
OdpowiedzUsuńjaki wspanialy kolor:) piekny:)
OdpowiedzUsuńMargot,dziękuję.
OdpowiedzUsuńTo nie jest jednak deser,tylko mus na słono...
Aga,kolor bardzo energetyczny,to fakt.
Dzięki.
Serdeczności!
teraz widzę , nie wiem czemu poprzednio widziałam 100g miodu :DDD
OdpowiedzUsuńDoo okulisty trzeba się wybrać..... :DDD
Alu,może gdzie indziej czytałaś o miodzie.
OdpowiedzUsuńCzytamy tyle przepisów na blogach,że można łatwo się pomylić.
Pozdrawiam Cię!
ale piękna zieleń! cudna :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
pewnie tak:) , albo jednak okulista :D
OdpowiedzUsuńAniu pozdrawiam , wiesz co na słono tez cudo :) i zaskakujący
Piękne i zielone Wasze Tu i Tam. Groszek tez zbieralam jako dziewczynka i jeszcze swiezy wyjadalam z lupinek. Milego dnia!
OdpowiedzUsuńEdith,dziękuję pięknie.
OdpowiedzUsuńMargot,ja okulary już mam...
Dziękuję CI.
Agnieszko,przygody z groszkiem miało chyba wiele dziewczynek.
Dziękujemy!
Miłego dnia Wam życzę.
gorgeus!!
OdpowiedzUsuńi also want...
Wyróżniłam Twojego bloga DO One Lovely Blog Award, szczegóły- http://smakialzacji.blogspot.com/2011/07/one-lovely-blog-award.html
OdpowiedzUsuńAmber, w moje wspomnienia zakradaja sie jeszcze groszki robaczywe, kiedy maly czlowiek mial ochote wepchnac do buzi wszystkie ziarenka ze straczka, a nie mogl, bo musial ogladac kazde jedno czy czasem nic po nim nie pelza albo czy nie ma dziurek. strasznie frustrujace doswiadczenie :) a Twoja wariacja groszkowa - wspaniala. musze przyznac, ze bardzo chcialabym poznac odpowiedz na pytanie 'jak smakuje mus groszkowy?', bo na pewno smakuje pysznie :)
OdpowiedzUsuńAlfons,thank you!
OdpowiedzUsuńMałgosiu,serdecznie dziękuję za wyróżnienie.
Domolubna,a wiesz,że i mnie czasami robaczywe się trafiały?
Mus jest bardzo smaczny.Polecam.
I dziękuję.
Pozdrawiam Was ciepło.
Uwielbiam zielony groszek, ale u Ciebie to już się groszkowo-luksusowo zrobiło. A ja ze smakiem się oblizuję :-)
OdpowiedzUsuńalez sliczny kolorek.....taki mus chetnie bym przyrzadzila,uwielbiam wasabi i o dziwo nigdy nie jest dla mnie zbyt ostre.....na pewno wspaniale urozmaicilo smak groszku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Jesteście niesamowite z tymi groszkowymi słodkościami. Cuda
OdpowiedzUsuńAmber będzie mi bardzo miło jeśli przyjmiesz moją nominację :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJoanno,groszek w wydaniu luksusowym jest pyszny!
OdpowiedzUsuńSmacznego!
Gosiu,kolor groszku jest piękny.Wasabi dodało sporo charakteru.Dziękuję!
Kabamaiga,lato nas tak pobudza.
Dzięki!
Ka.wo,dziękuję.Bardzo mi miło.
Miłego i pogodnego dnia!
Co za kolor! Co za mus! Nie przepadam za groszkiem, choć od wielu próbuję go polubić;) Może z tym musem byłoby mi łatwiej;) W każdym razie wygląda genialnie!!
OdpowiedzUsuńSpencer,w takim wydaniu na pewno Ci przypadnie do gustu.Zachęcam.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam!
Kolejna potrawa, której nie zrobię, bo zjadam cały groszek na surowo... chyba czas się przemóc... albo kupić bardzo dużo groszku ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda
Pinos,jak to cały? To z Ciebie groszkożerca!
OdpowiedzUsuńAle można kupić.
Dziękuję!
Fantastyczny przepis - bo prosty w wykonaniu, z łatwo dostępnych składników, a jednocześnie wyrafinowany. Chyba jutro zaryzykujemy i zaopatrzymy się na Kleparzu w groszek - krakowski dziad z krakowską babą :)
OdpowiedzUsuńJesteście wspaniałe z tym Waszym TU I TAM, czarodziejska odsłona groszku, strasznie mam ochotę spróbować tego musu, kolor ma zabójczo energetyzujący:)
OdpowiedzUsuńDziadzie i Babo!,witajcie!
OdpowiedzUsuńA w Krakowie postawiłam swoje stopy w miniony wtorek...Kleparz to chyba nie jest mi pisany...
Będę tam myślami jutro,jeżeli zaryzykujecie.
Uściski!
Mar,jak miło to czytać.Ach...Dzięki!
Kolor taki właśnie jest.Mocno koloroterapeutyczny.
Pozdrowienia!
Oj jaka szkoda, że nas wtedy nie było!!! Następnym razem nie odpuścimy i razem udamy się na nasz ulubiony targ. Mocno ściskamy i nie możemy się doczekać spotkania - D.i B.
OdpowiedzUsuńKochani,cudnie by było.
OdpowiedzUsuńDla mnie Kleparz to legenda.
Miłego weekendu!
rozkoszny ten zielony groszek. Kolor zielony jest taki urzekający i wzrusza mnie, szczególnie w tak delikatnej formie musu.
OdpowiedzUsuńWyróżniłam Cię w One Lovely Blog award - zabawa przetoczyła się jakiś czas temu przez blogosferę, więc nie czuj się zobowiązana proszę odpowiedzią. Pozdrawiam ciepło na przekór pogodzie.
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
Musy są dobre! I piękne!
OdpowiedzUsuńMoniko,dziękuję za tak miłe słowa.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyróżnienie.Bardzo to doceniam.
U mnie nieśmiałe słońce...
Serdeczności!
An-no,właśnie tak!
Miłego dnia.
Zielono, zielono :) U mnie dzieci za groszkiem nie przepadają , ale ja go bardzo lubię. Wypróbuję na pewno .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Beato,zachęcam.Taki świeży groszek smakuje zupełnie inaczej,niż mrożony.Na pewno dzieci polubią.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
A można kupić taki już wyłuskany, ale świeży? czy trzeba koniecznie samemu łuskać? Bo takiego niełuskanego to już dawno nie widzieliśmy, a ogrodu warzywnego nie mamy :{
OdpowiedzUsuńJasne! ja jakoś we wsi Warszawa kupiłam w strączkach,ale wiem,że coraz ciężej o pełną ortodoksję.Niestety.
OdpowiedzUsuńTo prawda, coraz ciężej. Trzeba się zaprzyjaźnić z niechemicznym rolnikiem albo zbierać na kupno własnej ziemi... Ja (Baba) to u Babci w ogródku zjadałam taki groszek na surowo, pyszny był, bardzo słodki, a na śniadanie szło się od ogrodu po rzodkiewki; wszystko albo prosto z ziemi (latem) albo dobrze zakiszone (zimą), też pyszne! Bardzo mi tego teraz brakuje...
OdpowiedzUsuńTylko o niechemicznych coraz trudniej.Podobno bez chemii nie rośnie.Co za czasy!
OdpowiedzUsuńA babcine wspomnienia są cudneeeeeeeeeeeeeeeeeee.
cieszę oczy tą zielenią... nie powiem, że i kubki smakowe pocieszyłabym tymi smakowitościami...:)
OdpowiedzUsuńMyniolinko,dziękuję.
OdpowiedzUsuńZapraszam do nacieszenia się do woli!
Pozdrowienia.
Amber, jaka piękna opowieść! Wyobraziłam sobie wszystko dokładnie tak, jak opisałaś ;) Miłego dnia Ci życzę!
OdpowiedzUsuńkolor zachwyca! takie cuda ze zwykłego groszku :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, wspaniale.Cieszę się!
OdpowiedzUsuńKaś,pięknie dziękuję.
Ciepło Was pozdrawiam.
soczyście zielono, optymistycznie i smakowicie wygląda Twój mus, chętnie wypróbuje Twój przepis. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńIvka,ten groszkowy mus gorąco Ci polecam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny!
kosmos! :)
OdpowiedzUsuńDzięki Magda!
OdpowiedzUsuń