wtorek, 25 stycznia 2011

Efekt placebo. Omlet z krewetkami i zieloną pietruszką.


Nowy śnieg zatarł nieśmiałe ślady wiosny.Szukam,ale już nie mogę ich odnaleźć.Nadzieja pogrzebana razem z bielą, która przytłacza.Brak kolorów i światła nie nastraja do optymizmu.
Nie mam ochoty na nic rozgrzewającego ani sycącego.Zimowe dania pogłębiają stan.
Szukam czegoś zamiast.Placebo! Jego efekt może zaskoczyć.Dać nowe siły i powiew optymizmu.
Podobno ta sfera psychiki człowieka nie jest jeszcze zbadana. Wiadomo jedynie,że stan pacjenta się poprawia.Chory zdrowieje.No jasne,że tak! Zastosowałam placebo na sobie.





Najlepszy omlet z krewetkami i zieloną pietruszką
La migliore frittata di gamberetti e prezzemolo

przepis na 2 porcje:
6 dużych jaj
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
1 garść natki pietruszki,drobno posiekanej
skórka z jednej cytryny /kupuję niepryskane/
sok z 1/4 cytryny
1 czubata łyżka świeżo startego parmezanu
180g świeżych obranych krewetek
oliwa
spory kawałek masła
1/2 suszonej czerwonej papryczki chilli,pokruszonej



Rozgrzej piekarnik do temperatury 220 stopni C.W misce roztrzep jajka ze szczyptą soli i pieprzu, a następnie dodaj natkę, skórkę i sok z cytryny oraz parmezan.Pokrój na spore kawałki połowę krewetek i wraz z całymi dodaj do jajek.*
Na małej patelni o grubym dnie,przystosowanej do używania w piekarniku,rozgrzej masło z kilkoma łyżkami oliwy.Kiedy zacznie się pienić, wlej jaja z dodatkami.Zmniejsz ogień na średni i przez ok. minutę powoli przesuwaj łyżkę wzdłuż brzegu omletu, a następnie wstaw patelnię do piekarnika.Zapiekaj 4-5 minut, do lekkiego zrumienienia.Omlet trochę urośnie i stanie się cudownie puszysty.Posyp go chilli i ostrożnie zsuń z patelni.Smakuje doskonale z prostą sałatką z rukoli,świeżym chlebem i kieliszkiem wina.**



* dodałam całe krewetki
* *przepis Jamiego Olivera z książki Włoska wyprawa Jamiego



Wypróbowaliście efekt placebo? Polecam,naprawdę działa!


32 komentarze:

  1. Mam parmezan, raki i jajka, ale sześciu nie wykorzystam, może być? Efekt smakowy pewnie trochę inny... Muszę powiedzieć, że"pocieszaczy" mi nie potrzeba, ale taki omlecik na obiadek będzie w sam raz. Właśnie mam za sobą surówkę z kapusty i surówkę z marchewki - zatem zaraz będzie coś na kształt Twojego omletu:)
    Pozdrawiam Amber i jak najprędzej słońca życzę - i Tobie i sobie:):):)i nadal cieszę się naszym wspólnym Tu i Tam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby tak było trochę słońca to zima nie była by taka zła. Biały puch przykrywa pastisze miasta, a drzewa wyglądają obłędnie. Więc musimy zaklinać słońce. Fajny przepis. Zachęcający.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładny, taki kolorowy, naprawdę znalazłaś wiosnę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja robiłam ostatnio podobny, tylko z paluszkami krabowymi :-) Jest pyszny. A książka Jamiego przecudna!
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  5. Amber - ja zacznę marudzić dopiero w marcu - bo świat nie widział takiej ohydy, jaką odsłania marzec. I te zmiany ciśnienia, te pędzące jak oszalałe chmury... Na razie - pięknie pada śnieg. I liczę na to, że dużo go jeszcze będzie w Bieszczadach :) Ale omlet - prawdziwie wiosenny - zapamiętam sobie i usmażę w marcu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam omlety, owoce morza i kuchnie Jamie'go Olivera tak wiec jak dla mnie jest to przepis idealny!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. ale smakowicie wyglada:) z krewetkami... to chetnie poprobuje:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ewelina, raki super będą! Życzenia słońca bardzo się przydadzą.
    A TU i TAM możemy powtórzyć w każdej chwili moja Droga.

    Jagno, ładnie to napisałaś ,biały puch pokrywa pastisze miasta'...Ale dla mnie to żadna pociecha. Przepis polecam.

    Wiosenko, na chwilę to mi się udało...

    Kasiu, to wiesz,o jakim smaku piszę.Choć paluszki krabowe to nie moje rejony...
    Książka super.

    An-no, marzec przyniesie mi potrzebę nowego placebo...Omlet jak znalazł wtedy.
    A Bieszczady, no tak, tylko latem...

    Myszki in cucina,w książkach Jamiego O. czai się tyle pozytywnej energii,że wystarcza dla każdego. Fajnie,że też Myszkom odpowiada.

    Ago,oj warto się skusić.

    Serdeczności Wam przesyłam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię przepisy Jamiego więc tym bardziej mam ochotę na ten kolorowy omlet. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ dawno nie jadłam krewetek! Aż mam ochotę zrobić to tu i teraz:) Widzę, że już zaczysznasz wiosną straszyć;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiewióra,pyszny jest.

    Atria, straszyć wiosną?!
    Tu i teraz zrób.

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  12. Biel przytłacza?! Przecież to piękny czysty kolor! Amber, nie zgadzam się! To właśnie gdy znika, w marcu, świat robi się tak potwornie szary i zachlapany...brrr! Za wcześnie na wiosnę, jej nadejście teraz byłoby jakimś szalonym przewrotem, wbrew naturze... Ja wiem, że w kwestii zimy będziemy zawsze po przeciwnych stronach:) Ale i śnieg pięknie się iskrzy!
    A omlet - omlet jest pyszny o każdej porze i Twoja wersja bardzo i odpowiada:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajny pomysł. U mnie dziś w planach koladyjnych, niezależnie od tego przepisu (już wcześniej zaplanowany) naleśnik po koreańsku właśnie z krewetkami.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak ta monotonia barw nie nastraja optymistycznie, ale w kuchni można poprawić sobie nastrój dobrym smakiem, zapachem i kolorem - ten omlet spełnia te trzy rzeczy:)
    http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/

    OdpowiedzUsuń
  15. mnie dopadl kulinarny len (nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz), a z przyjemnoscia zjadlabym cos tak pysznego jak ten Twoj omlet :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Anno, mnie długo trwająca biel przytłacza. Nie lubię monotonii w żadnej dziedzinie.To tak, jak bym codziennie jadła to samo danie.Brak światła i kolorów wpędza mnie w depresję.
    U mnie nic się nie skrzy, bo brak słońca od dawna!Marzec przynajmniej daje nadzieję na wiosenną zmianę kolorów.Do marca jednak daleko.
    Omlet polecam.

    Haniu, super! To się naleśnikowo zgrałyśmy.

    Mops, właśnie tak.Nie lubię,jak ktoś mi wmawia,że coś jest piękne, skoro dla mnie nie jest.Poprawianie nastroju przynajmniej urozmaica monotonię.

    Domolubna,chętnie Cię zaproszę.

    Ciepłe pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  17. Aż mi ślinka pociekła...omlet i krewetki - super połączenie. To faktycznie doskonała alternatywa dla ciężkich zimowych dań. Ja poproszę o taki na kolację, hihi :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Osz Ty!!!
    Ale mi narobiłaś ochoty na taką pychotę :) W Poznaniu wprawdzie biało nie jest (a szkoda), ale zamarzający w locie deszcz skutecznie wstrzymuje mnie w domu (od bieli dużo gorsza jest szaruga i wilgoć)- a nie mam jajek- cała reszta by się znalazła!!
    Poszperam po Twoim blogu- może znajdę coś, czego mam choćby główne składniki) ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. tez nie przepadam za zima ale wydaje mi się, że w tym roku jest wyjątkowo urokliwa, widok świeżego puchu, skrzącego sie na drzewach na szczęście mnie nie przytłacza ale też juz powoli myslę o wiośnie- chce mi się słońca, zapachu trawy, pieknych zieleni naokoło :) krewetki w Twoim omlecie wyglądają fantastycznie, rzeczywiście można sie podbudować psychicznie po takim daniu :) pozdrawiam ciebie i trzymaj sie kochana wiosna juz niedługo zleci raz dwa :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jaki kolorowy ! Bardzo ładny:) Gdybym jeszcze tak się przekonała do krewetek ;))
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Och, przepiękny, przepiękny przepis! I taki wiosenny właśnie! Nawet, jeśli śnieg rozmył gdzieś tlącą się przez ostatnie tygodnie atmosferę wiosny, Twój omletowo-krewetkowy rarytas zdecydowanie o niej przypomina:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Escapade, bardzo proszę!W każdej chwili mogę Ci taki zaserwować.

    Ewelino, bez jajek to omletu nie będzie,buuuuu...Ale co innego na pewno u mnie wyszperasz.

    Piegusku, tak potrzebne mi są takie słowa.Nie lubię pocieszania w stylu- ależ zima jest piękna!Bo na mnie nie działają.Omlecik bardzo Ci polecam.

    Majanko, przekonasz się ,kiedy kilka razy je przygotujesz.Naprawdę warto!

    Delikatessen, dziękuję! O to mi chodziło.Wiosenna atmosfera działa cuda.

    Serdeczności Wam przesyłam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Hmmm...pycha! Uwielbiam jajka i często robię frittatę.

    OdpowiedzUsuń
  24. Śliczny i bardzo słoneczny omlecik!

    OdpowiedzUsuń
  25. Italia,ja też! wariacji omletowej jest nieskończenie wiele.

    Beato,dziękuję.Polecam!

    Pozdrowienia ciepłe!

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo lubię krewetki, niemal pod każdą postacią! A omlet to fajna sprawa, szybka i pożywna!
    W placebo wierzę!
    Pozdrawiam,
    SWS

    OdpowiedzUsuń
  27. Ale omlet. Szkoda, że już jestem po śniadaniu.

    OdpowiedzUsuń
  28. Kasandraa, dzięki!

    MZ,krewetki lubię, zawsze.
    Placebo czasami jest świetnym wyjściem.

    Kabamaiga, możesz go na obiad lub na kolację przygotować.

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  29. Bardzo lubię tego rodzaju frittaty, a jeszcze nie próbowałam wersji z krewetkami.Omlet na zdjęciu wygląda niezwykle apetycznie!Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  30. hello,good nice yoru blog.my name is minti.lovely.goodby

    OdpowiedzUsuń
  31. Hello Minti!
    Thank you.
    Cheers

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu.