sobota, 22 maja 2010
Wiosenne łąki.Szczawiowa babci Heleny.
Wyprawa na łąki po szczaw.Babcia Helenka mawiała,że majowy szczaw najlepszy na zupę.Koniecznie nazbierany samodzielnie.Na łąkach ,eko', z dala od drogi i nawozów .
Zawsze wyruszałyśmy- ja i babcia z koszyczkiem.Było cudnie.
Dzisiaj zbierałam szczaw sama...Myślałam o babci...na pewno patrzyła na mnie z Góry...
Szczawiowa babci Heleny
szczaw nazbierany samodzielnie na łące
rosół z cielęciny
2 żółtka
mały kubek śmietany kremówki
2 ząbki czosnku
kilka dymek ze szczypiorkiem
2 łyżki masła
sól,pieprz
Szczaw przebieram,odrywam ogonki, płuczę.Osuszam na sicie.Kroję.
W garnku z szerokim dnem rozpuszczam masło.Wrzucam posiekane dymki i ząbki czosnku.Podduszam.Dodaję szczaw.Duszę chwilę razem.Dolewam bulion - tyle, aby zupa nie była rzadka.Zagotowuję.Hartuję śmietanę i wlewam do zupy.Dosmaczam solą i pieprzem.Trzymam na malutkim ogniu.
Do wazy wybijam dwa żółtka.Wlewam gorącą zupę. Mieszam łyżką wazową.
Zupa powinna być gęsta.Jest pyszna!
Dziękuję Babciu.
Waza babci Heleny jest u mnie. Traktuję ją szczególnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne słowa, piękne wspomnienia, pięknie to pokazałaś na zdjęciach:) Ja też mam tyle cennych wspólnych chwil z babciami i prababcią w sercu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Babcie i prababcie to niezwykłe osoby w naszym życiu - dziecięcym i dorosłym.
OdpowiedzUsuńWspomnienia o Nich prowadzą nas dalej w przyszłość...
A ja dziś szczawiową tez robiłam, jednak nie mogę się poszczycić zbieractwem...Twoja zupa, podana w tej wazie, jest prześliczna! Taka staroświecka, z urokiem.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńTwoja też na pewno wyszła pyszna.Zajrzę,czy będzie na blogu.