czwartek, 9 czerwca 2011
Apetyt na piwonię.I o czym pisać na blogach?
Kwiaty czerwcowe to zdecydowanie piwonia! Cudna,pachnąca . Nie może jej zabraknąć w moich wazonach ani w moim ogrodzie.Codziennie rano otwieram drzwi na taras i idę przywitać się z piwonią.I wdycham jej zapach.Co za cudowności!
Kiedyś położyłam sobie piwonię na talerzu i zaczęłam zjadać jej płatki.Wydały mi się słodkie i bardzo aromatyczne.Od tamtego czasu zawsze w czerwcu mam apetyt na piwonię.
Konfitura z płatków piwonii
25 dkg płatków piwonii
2 szklanki cukru
sok z jednej cytryny
szklanka wody
5g agaru
Świeżo zerwane płatki opłukać i zaraz wysuszyć na ściereczce.W sporym garnku zagotować szklankę wody.Dodać płatki piwonii i zagotować.Zmniejszyć ogień i wsypać cukier.Wymieszać.Wlać sok z cytryny.Gotować na małym ogniu ok.45 minut mieszając od czasu do czasu.Dodać agar.Wymieszać.
Konfiturę przełożyć do wyparzonego słoiczka.
Lody z płatkami piwonii
250ml pełnego mleka
250ml śmietany kremówki
5 żółtek
100g cukru
łyżka soku z cytryny
trzy garście płatków piwonii utarte z cukrem i sokiem z cytryny
Nie mam maszynki do lodów,więc lody powstają u mnie metodą tradycyjną. Ale jaka to przyjemność!
Do garnka wlać mleko i śmietanę.Podgrzewać prawie do wrzenia.Zdjąć z ognia.
W misce utrzeć żółtka z cukrem na gładki krem.Wlać do niego prawie gorące mleko ciągle mieszając.Przelać wszystko do garnka i podgrzewać aż uzyskamy konsystencję gęstego kremu.Przelać krem do innego naczynia i odstawić,żeby przestygł.Potem wlać sok z cytryny, wymieszać.Przełożyć do pojemnika i wstawić na godzinę do zamrażalnika.Wyjąć lody ,wymieszać z utartymi płatkami piwonii i znowu zamrozić.Po godzinie znowu lody wyjąć i wymieszać.Wstawić na kolejną godzinę.Gotowe!
Podawać z listkami świeżej mięty.
Jestem po lekturze zapisków blogowych Jonathan'a Carroll'a Oko dnia.
Znalazłam w nich taki oto fragment :
,,Jako czytelnik dochodzę do wniosku,że autorzy większości blogów zakładają błędnie,iż to,co pomyślą w ciągu dnia,zainteresuje innych ludzi.Tę fałszywą przesłankę pogrąża dodatkowo fakt,że piszą o swoich rutynowych czynnościach ze wszystkimi nudnymi szczegółami.Biorą byle jakie słowa i zwroty,nie cyzelują ich,nie próbują doszlifować swoich myśli i przeżyć.(...)
Jedną z najlepszych lekcji,jakich udzielił mi ostry,ale dobry nauczyciel na zajęciach z twórczego pisania,była prosta uwaga o napisanym przeze mnie wierszu:,Być może tobie, Carroll,temat wydaje się interesujący,ale sposób, w jaki go ująłeś,nie jest w stanie zainteresować innych."
Blogi dały możliwość każdemu publikowania swojej twórczości.Ale jeżeli ktoś zamierza publikować,to odpowiada przed swoją publicznością,jakakolwiek by ona była.Zanim przyciśnie guzik ,wyślij',powinien zadać sobie pytanie:,Czy to,co napisałem,jest rzeczywiście ciekawe? Czy wyraziłem to najlepiej,jak umiem?Czy tylko zarzucam kogoś tam. w eterze,głupstwami mojego dnia codziennego?'*
*Jonathan Carroll Oko dnia
I teraz zastanawiam się,czy ten post powinien w ogóle powstać.Ale nacisnęłam już guzik ,wyślij'...
I co Wy o tym sądzicie?
Ja dalej myślę,jedząc piwonię.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kochana, szukałam jakiś czas temu przetworów z piwonii, niestety nić mnie nie zainteresowało. Z nieba mi spadałaś. Dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńszczękami opadła z wrażenia!
OdpowiedzUsuńo rany...
Kamila,to naprawdę się cieszę!
OdpowiedzUsuńBardzo proszę.
Karmelitko, aż tak?
Dziękuję.
Miłego dnia!
Fantastyczne! Bo piwonie to moje ulubione kwiaty, których ulotnego piękna jak do tej pory nie miałam pomysłu zachować...
OdpowiedzUsuńPowinien powstać.
Z całą pewnością nie należysz do tych, którzy zarzucają - czy wtedy bym tu była? Ja, która organicznie nie znoszę żadnej presji, nawet tej eterycznej?
A propos, nie wiem, czy wiesz, że eteru nie ma. Dowiedziałam się o tym w 2008 i dotąd nie mogę w to uwierzyć, bo spora część mojego życia upłynęła w eterze.
Wracając do piwonii i przepisów.
Konfitura wygląda bajecznie i bardzo chciałabym takiej spróbować.
A pomysł z lodami mnie po prostu powalił...
Amber, ja się na razie Twoim kwiatowym wyczynom kulinarnym poprzyglądam z oddali z ogromnym zachwytem:)
OdpowiedzUsuńCo do blogów i tego co pisać i jak pisać to uważam, że jest to sprawa bardzo indiwidualna. Nikt nam, czytelnikom, nie narzuca czytania czegoś co nam się nie podoba czy też nie jest w naszym guście.
I nie każdy chce być "kreatywny" czy też koniecznie zachwycić czytelników górnolotnym językiem i opisami jak w "Panu Tadeuszu" :)
Przecież to nie wyścig o jakieś laury czy inne medale - przynajmniej nie dla wszystkich :)
Lody piękne i kofitura też - cudowne kolory.
OdpowiedzUsuńOdnośnie wypowiedzi J. Carolla: najlepszym miernikiem tego, czy pisze się ciekawie, jest oddźwięk czytelników. Myślę, że autor bloga, na który nie ma zbyt dużego odzewu lub nie ma go wcale, prędzej czy później znudzi się blogowaniem i da sobie spokój z pisaniem. Z drugiej strony, jeśli ktoś czuje potrzebę pisania, nikomu krzywdy swoim pisaniem nie robi, nawet jeśli nie jest ono doskonałe, bo przecież nie ma przymusu czytania - jak mnie blog nie zainteresuje, nie zajrzę więcej do niego.
Lekka, piwonię spróbuj zatrzymać na dłużej.Warto.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za miłe słowa.
Ja czasami wątpię w swoje słowa.I ten tekst Carroll'a mi dał do myślenia...
Agnieszko,kwiatowe wyczyny dają mi mnóstwo przyjemności.Dziękuję Ci.
A pisanie na blogu - chyba nie każdy wszystko może.Choć wiadomo,że każdy ma inny pomysł na swój blog.
Haniu, dzięki.
Co do ,miernika' bloga.To zależy, jaka jest ta grupa czytająca.Czy wymagająca pod względem treści,czy obojętna na zawartość.Przecież Fakt też czyta określona grupa, tak samo jak disco polo słucha pewna część jedynie.Pozostali mają większe wymagania.
Ale czytanie jest wyborem a nie przymusem.To racja.
Serdecznie Was!
Myślę, że ta Pani po trosze ma rację...owszem, szukamy blogów ciekawych, takich które zawierają dziesiatki tysięcy pieknych wyrażeń i słów ale czy wszyscy jesteśmy idealni? czy wszyscy potrafimy wyrazić swoje słowa czy uczucia tak jakby chciała ta Pani? dajmy ludziom szansę...niech tworzą! niech uczą się rozwijać swoje zdolności- od czegoś trzeba zacząć! Jesli ja nie potrafię być profesjonalistą w fotografowaniu to znaczy, że nie mam wklejac zdjęć bo są nieciekawe? dla mnie one są dobre- bo taki mam punkt widzenia, dla artysty czy profesjonalisty będą beznadziejne ale ja cieszę się z tego co mam, z tego ze zaczęłam, że się staram i każdy post w moim wydaniu w jakiś sposób otula moje usta uśmiechem więc piszmy bez względu na tą Panią a Ona niech sięgnie po encyklopedie, która zawiera trochę więcej niż to co na blogach! pozdrawiam :-) a piwonia...kiedyś muszę spróbować zjeść cokolwiek z kwiata, tak sobie obiecałam.
OdpowiedzUsuńZachwycające są te piwoniowe wytwory:), a co do treści blogów... nie widzę w tej kwestii żadnych ograniczeń to tak jak z książkami są nudne i ciekawe i zachwycające:). Czytelnicy sami ocenią:)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, Jonathan Carroll to PAN.Znany amerykański pisarz.Bardzo popularny w Europie i w Polsce też.
OdpowiedzUsuńTo co napisał wcale nie znaczy,że każdy nie może próbować.Chyba raczej daje do myślenia.
A piwonię spróbuj.
Aniu, dziękuję.
Ciekawy Twój głos w sprawie treści na blogach.
Fajnie,że każdy ma swoje zdanie na ten temat.
Ciepło Was pozdrawiam!
Amber, wiesz ja trochę się boję piwonie jeść tzn chciałam a Pincake mi napisała ,ze tylko płatki bo reszta nie tego , no trująca i to speniałam , dałam sobie spokój ,a teraz żałuję:D
OdpowiedzUsuńa wszystkie kolory można czy tylko te różowe i czerwone?
A dobrze ,ze napisałaś , bardzo dobrze
Aniu, Aniu! A więc to jest TO?!!!
OdpowiedzUsuńNo więc, chyba pierwszy raz mocno się na Ciebie pogniewam, bo ostatnie piwonie w wazonie właśnie zrzucają przywiędłe płatki .... A tyle ich miała! Czemu nie dałaś tego posta wcześniej?! Aj, aj - cierpię, bardzo! Choćby nie wiem co, na takie lody w czerwcu przyjeżdżam!!!
Co do kwestii "spornej", jak widzę, zgadzam się z Anią -Bajkoradą: blog to "dzieło" indywidualne, i każdy niech pisze co chce, ja czuje...
Uściski!
Wow, piwonia w lodach..niesamowicie to brzmi i intrygująco, ja też teraz mam apetyt na piwonię, choć nigdy nie jadłam:)
OdpowiedzUsuńCo do tego, co ktoś pisze, to duża prawda. Ja niestety zanudzam, w wierszach które piszę też widać błędne moje podejście ("jak się komuś nie podoba niech nie czyta"). Czas w końcu wziąć odpowiedzialność za to co się przekazuje, sama chciałabym się tego nauczyć i rozwijać się też pod tym kątem. Bo blogi kulinarne to nie powinny być tylko zdjęcia i przepisy. Ciebie lubię czytać:) Pozdrawiam ciepło!
bardzo ciekawy pomysł z tą piwonią :) a co do zanudzania wiem, że blogi piszemy dla siebie i innych, jedyne o co możemy zadbać to to, żeby nasze posty były napisane po polsku, były opatrzone w ciekawe przepisy, a to czy to się komuś to spodoba i zainteresuje to już jest bardzo subiektywne
OdpowiedzUsuńhttp://niebieskapistacja.blox.pl/html
Aniu Droga,
OdpowiedzUsuńmusialabym takie lody zaserwowac mojej maie, to jej ulubione kwiaty. Tyle, ze w tym roku juz sie nie uda. Zapisuje wiec na przyszlosc, bo cudne sa, a jak sobie wyobraze ich zapach to odplywam po prostu.
Postawilas pytanie, ktore od dawna sama sobie stawiam. Doszlam do podobnych wnioskow jak Carrol, tyle, ze stamtad niedaleko juz do frustracji, a ona nie sluzy pisaniu. Z jednej strony mamy wiec czytelnika, ktory tekst przeczyta lub nie, z drugiej piszacego bloga autora, ktory niezmiennie zmaga sie z pytaniami dotyczacymi chocby otwierania sie na czytelnikow, ile moge/chce napisac; jak to co pisze ma sie do otaczajacej rzeczywistosci? Tragedii; ktore sie wciaz wydarzaja? Dlatego warto szukac odpowiedzi caly czas, bo jedna dobra nie istnieje. Te same pytania zadawane w roznych sytuacjach daja rozne wnioski...ja tez zanim wcisne publikuj waham sie dlugo. A to tylko swiadczy o odpowiedzialnosci za slowo, o uczciwosci tez, najzwyczajniej. Tak dlugo jak ich nie zabraknie i czytelnikow bedzie wielu. Czego Tobie i sobie zycze,
Anna
Z takiej zwykłej piwonii, którą mam w ogórku? Czy to jakaś specjalna odmiana ;-)? Piękne to wszystko wygląda u Ciebie! A na blogach pisać o wszystkim, byle nie o tym, o czym już napisano na 15 innych!
OdpowiedzUsuńMargot,tylko płatki to prawda.Ale jaki smak!
OdpowiedzUsuńAnno,wszak piwonii jeszcze jest dostatek! Oprócz wczesnych odmian są i te późniejsze. U mnie cały krzak w świetnej kondycji i kwitnieniu pełnym.Do dzieła!
Ten tekst Carroll'a to nie kwestia ,sporna', a pole do dyskusji.
Mar, piwonia w lodach.Polecam!
A co do pisania na blogu to w całości zgadzam się z Tobą.
Niebieska Pistacjo, racja.
Anno, dla Mamy to idealne lody.
To co napisałaś jest mi niezwykle bliskie.Zawsze zastanawiam się długo,czy aby to co napisałam powinno ujrzeć światło dzienne.To jest ta uczciwość i odpowiedzialność.Bo nie wszystko oczywiście na publikację zasługuje.
A brak samokrytycyzmu prowadzi do stwierdzenia, że wszystko mi wolno i każdy może napisać cokolwiek.
Nie zawsze to co pisałam wcześniej może być tak samo pisane dalej.I tak jak napisał Carroll,nie jest to tylko moja sprawa.
Tego też Tobie i sobie życzę.
Serdeczności!
Amber, i bardzo dobrze zrobiłaś, że nacisnąłaś, bo mi to odpowiada, tym bardziej, że nie tak dawno upajałam się zapachem piwonii w ogrodzie koleżanki. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńjestem pod wielkim wrażeniem tych lodów! konfiturę kiedyś jadłam z piwonii, ale byłam wtedy jeszcze dzieckiem i o kuchni niewiele wiedziałam :) a teraz dzięki Tobie mam ochotę spróbować.
OdpowiedzUsuńco do pisania o nudnych i mniej nudnych rzeczach na blogach to myślę, że to jest całkowicie indywidualna sprawa każdego blogera. Sposób w jaki ktoś pisze może świadczyć o stopniu jej otwarcia się na otoczenie, które w przeważającej większości jest jej jeszcze nieznane. Najważniejsze wg mnie, żeby nikogo nie obrażać i nie wylewać za bardzo swoich negatywnych uczuć na bloga, bo to potrafi i przytłoczyć i zrazić.
Każdy ma jakiś swój wypracowany styl. Jedni czytelnicy będą czytać z zapartym tchem to, co urodziłam (czasem w niezwykłych bólach) a inni z niesmakiem zamkną przeglądarkę, twierdząc że to nuuda. Najważniejsze to być sobą i nie poddawać się tak kuszącym okazjom upodobnienia się do kogoś, naśladowania i wręcz kopiowania...Lubię odwiedzać różne blogi właśnie dlatego, że są RÓŻNE - każdy pisze inaczej, inne są zdjęcia, spostrzeżenia, myśli...
OdpowiedzUsuńPiwonię mam pod oknem - codziennie rano budzi mnie jej intensywny zapach, jeszcze mocniejszy po nocnym deszczu, w mglistej duchocie poranka. Ale nigdy jej nie jadłam. Może pora na piwoniowe lody? :)
Nie miałam pojęcia, że można zrobić konfiturę z piwonii, robiłam ostatnio syrop z czarnego bzu i wyszedł pyszny. Może tej pozycji też spróbuję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://alkitchen.blogspot.com
Rewelacyjne są twoje propozycje potraw z kwiatami. Pozazdrościć można kreatywności. I mimo, że od słodyczy wolę konkret to takie ldody na pewno bym spróbowała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKubełek Smakowy,tak, z takiej piwonii z ogrodu.Nie ma specjalnych odmian na przetwory.Polecam Ci!
OdpowiedzUsuńBasiu,dziękuję.Piwonia mnie przekonała do wciśnięcia ,guzika'.
Paula,miło,że znasz smak piwonii.Powtórz to teraz.
A obrażać to chyba nikt nie ma zamiaru.Negatywne emocje też nie znajdą czytelników,chyba,że z profesją psychologa.
Czyli pisać pięknie.
Arven,bardzo mi się podobają Twoje przemyślenia na ten temat.Ja też mam wybrane blogi, różniące się między sobą.Ale każdy z nich przyciąga mnie czymś innym.I zgadzam się - być sobą,nie starać się nikogo przeskoczyć.
A na piwoniowe lody najwyższy czas!
A.,koniecznie spróbuj piwonii.Warto poznać nowe.
Dziękuję Wam za odwiedziny!
Muszę przyznać,że kolor lodów jak i konfitury jest cudowny :) Myślę,że Pinkcake by się ucieszyła gdybyś dopisała te przepisy do Kwiatowej akcji.Niestety z likwidacją durszlaka, trzeba adresy publikacji wysyłać na @ do Gosi
OdpowiedzUsuńpinkcake@gazeta.pl
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAle piękny kolor mają te lody.
OdpowiedzUsuńQue buen aspecto tiene, me encanta!!!! besos
OdpowiedzUsuńNie jadłam nigdy piwonii, bardzom ciekawa smaku!
OdpowiedzUsuńKasinka,bardzo dziękuję.
OdpowiedzUsuńRozumiem,że konkret to konkret.Ale lody piwoniowe to coś zupełnie wyjątkowego.
Szarlotku,kolor pochodzi z tych pięknych kwiatów.
Niestety durszlak wszystkim spłatał niemiłego figla.Teraz chyba wszelkie akcje muszą poczekać na coś nowego.
Desperate,kolor mnie naprawdę urzekł.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Eva,gracias.
Besos.
Nobleva,spróbuj.
OdpowiedzUsuńDla mnie smak konfitury i lodów wspaniały.
Pozdrowienia!
No nie.... jeszcze częściej zacznę zaglądać do Ciebie, a nuż znów polubię pichcenie ;-)
OdpowiedzUsuńO piwoniach do jedzenia nie słyszałam (kiedyś co prawda przystroiłam kanapki płatkami goździka, żeby koloru nadać, ale nikt nie odważył się tego zjeść).
A co do pisania na blogach.... nie lubię czytać długich postów, lubię dużo, dobrych zdjęć. Sama nie lubię za dużo pisać, bo zakładam, że kogoś może to znudzić. Zresztą lubię pozostawić lekką nutkę niedomówienia... niech każdy sobie pomyśli po swojemu.
Ściskam :)
Tak strasznie się zachwyciłam konfiturą i lodami...nieziemsko...będą mi się śniły po nocach:)
OdpowiedzUsuńKocham piwonie...lubię oryginalne dodatki...cudo!!!
Co do blogów: Uważam że należy sie kierować tym co czuje autor bloga...dlaczego i dla kogo pisze...co chce osiągnąć..wtedy te słowa moga być sensem albo moga zupełnie nie odpowiadać konkretnej potrzebie:)
Alizaee,zapraszam częściej.Na pewno powrócisz do kuchni.
OdpowiedzUsuńWiesz,że ja też skłaniam się,żeby nie wszystko do końca dopisać,dociągnąć do kropki.Nie zmęczyć postem.Żeby zostawić miejsce na myślenie dla Czytelnika.
Trzcinowisko,kwiaty są dla mnie cudownie pysznym dodatkiem.Idziesz na łąkę,do ogrodu i masz wspaniałe dopełnienie deseru lub dania.
Pisanie na blogu to poważna sprawa.Ważne,żeby zostać sobą i nie starać się zachwycić za wszelką cenę.No i samemu czerpać z tego przyjemność.
Miłego wieczoru!
świetne pytanie a odpowiedzi ciskających się na usta mnóstwo, jednoznacznie nie umiem odpowiedzieć ale zgadzam się trzeba być po prostu sobą :) uwielbiam zapach piwonii i nie miałam pojęcia, że jest ona jadalna :) buziaczki
OdpowiedzUsuńJa tam akurat nie przepadam za tym panem, no może oprócz Chichów, bo potem to już tylko wariacja na ten sam temat. Ale podobnie jak książki, blogi wybieram sobie sama. I po prostu nie muszę czytać jak mi się nie podoba. A piwonie to ja jeść nie będę, bo to jedyne kwiaty które kupuje On.W lipcu siejemy brukiew!
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że nacisnęłaś ten przycisk.
OdpowiedzUsuńMyślę, że autor nie miał na myśli Twojego bloga, o nie. A te piwonie? Już o nich marzę.
Mateuszu,dziękuję za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńPiegusku,bycie sobą to ważna sprawa.A piwonia ma jadalne jedynie płatki kwiatów.
Gospodarna, jak to dobrze,że każdy może czytać co chce, jeść co chce i pisać też.
Kabamaiga, dziękuję za miłe słowa.
Piwonia jest godna marzeń.O tak!
Miłego wieczoru Wam życzę!
To o czym piszecie Ty i Carroll, w gorszych chwilach nurtuje i mnie. Odpowiedź, w gruncie rzeczy, jest chyba dość prosta: to, czy przeżycia X (albo raczej, i to jest chyba najważniejsza sprawa, sposób w jaki o nich opowie) zainteresują czytelnika, zweryfikuje sam czytelnik. Z drugiej strony, blog jest często (czasami i dla mnie) publicznym pamiętnikiem, niby dla czytelnika, a jednak w dużym stopniu służy temu, żeby coś z siebie wyrzucić. Jeśli ktoś przeczyta – świetnie, jeśli nie (albo ograniczy się to do grona bliskich znajomych) – trudno. Wszystko więc zależy od celu jaki się ma pisząc bloga. Twój wpis z całą pewnością potrzebny, dobrze wiedzieć, że i piwonia jest jadalna! (a czy w ogóle coś nie jest?)
OdpowiedzUsuńAniu, po prostu zatkało mnie jak zobaczyłam tę piwonię! Nie uwierzysz, w zeszłym roku bardzo płakałam że róża ma tak mało kwiatków, że będzie tak mało konfitury i mój ulubiony kuzyn obiecał mi przynieść caaałą siatę płatków (bo podobno gdzieś widział, tylko taką, cytuję, "niskopienną"..) - mo i przyniósł.. siatkę płatków piwonii :D I czemu ja wtedy nie miałam Twojego przepisu? :D
OdpowiedzUsuńA co do blogów - jeśli ktoś ma ochotę pisać o "głupstwach swojego dnia codziennego" i jesli ktoś ma ochotę to czytać - to ja nie widzę najmniejszego problemu - na świecie miejsca dosyć :)
Uściski ślę :)))
KaroLina,jasne,że traktujemy te swoje blogi trochę jak zapis naszych myśli,chwil,które chcemy zachować i przepisów,które nam się podobają.I tak,jak napisałaś - jeżeli ktoś przeczyta -ok.,jak nie to trudno.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy istnieje coś niejadalnego...
Moniko,to niemożliwe! Tyle płatków piwonii się zmarnowało?! Wszyscy tylko róża i róża, a piwonia taka aromatyczna i pyszna!
Miejsca na ,głupstwa dnia codziennego' dosyć mówisz.Skoro tak...
Spokojnej nocy i piwoniowych snów!
Uwielbiam piwonie! Ich wygląd, ich zapach, ich urok :) Bardzo jestem ciekawa jak smakują :)
OdpowiedzUsuńPiwonie mają cudowny zapach. Mam 3 sztuki w pracy na biurku. Ślicznie wyglądają i pachną. Nie wiedziałam,ze je też mozna jeść. Lody z piwonią powaliły mnie na kolana, fantastyczny pomysł!:)
OdpowiedzUsuńKa.wo,to takie niedoceniene kwiaty.Tak mi sie wydaje.Wszyscy całą uwagę skupiają na różach,bo spektakularne.A piwonie mają tyle do zaoferowania.
OdpowiedzUsuńMajano,ja tez mam je w wazonie.Cudowne,prawda?
Pomysł na lody przyszedł spontanicznie.Dziękuję.
Miłego dnia!
To dałam plamę :-))
OdpowiedzUsuńUwielbiam piwonie, ich zapach, kolor, przypominają mi moje dzieciństwo.
OdpowiedzUsuńOdkryłam przypadkiem Twój blog i jestem pod wrażeniem, ile tu smacznych i pięknych rzeczy achhhh... wysłalam link mamie i obie zachwycamy się przepisami tutaj znalezionymi :) Będę u Ciebie regularnym gościem :)
Pozdrowienia
Beata z www.betsypetsy.blogspot.com
Małgosiu, daj spokój.Każdemu może się zdarzyć.
OdpowiedzUsuńBetsy Petsy,miłośników piwonii jest okazuje się wielu.Nie wiem,dlaczego więc ten cudowny kwiat jest tak mało doceniany.Nie ma mniej walorów,niż trochę już oklepana róża...
Dziękuję za miłe słowa.Zapraszam!
Ja też chętnie do Ciebie zajrzę.
Miłego popołudnia!
Wspaniałe te Twoje lody... A co do słów Carolla... trochę w tym prawdy jest. Wielokrotnie czytam to co piszę i nie raz się zastanawiałam czy w ogóle kogoś to interesuje ale zawsze dochodziłam do wniosku, że piszę głownie z własnej potrzeby samorealizacji i to jest najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zapraszam na Candy choć nie wiem czy w ogóle bierzesz udział w takich zabawach.
http://kuchennewojowanie.blogspot.com/2011/06/moje-candy-urodzinowe.html
No to mnie skłoniłaś teraz do myślenia. Myślę, że jest w tym sporo prawdy.
OdpowiedzUsuńA lody bajeczne :-) Uściski!
Wiewióra, mnie cieszy,że ktoś się po tym tekście zastanawia o czym pisze na blogu.
OdpowiedzUsuńKasiu,co by nie mówić to jest.
Dziękuję za lody.
Miłego weekendu!
Ech...ja go wcale nie znam...od 2 mc bloguję ale co tam...może chciałby zostac Panią :-))
OdpowiedzUsuńZawsze mnie zadziwiają przepisy z kwiatami, jeszcze nigdy nie próbowałam! Na piwonie bardzo lubię patrzeć, więc przeczuwam, że są pyszne, szczególnie w postaci takich lodów:)
OdpowiedzUsuńMałgosiu,nic się nie stało.Może by chciał?
OdpowiedzUsuńBurczymiwbrzuchu,zachęcam Cię do spróbowania kwiatowych przepisów.A piwonie są pyszne!
Serdecznie Was pozdrawiam!
Ja piwonii u siebie nie mam , ale sąsiadka ciągle mi przynosi świeże do pracy i do domu - więc będzie okazja wypróbować... mam tylko pytanie czym zastąpić agar? czy może być żelfix czy coś w tym stylu?
OdpowiedzUsuńA co do blogów- też uważam ,że jeśli ktoś ma ochotę to na nie zagląda...ja zakładając swój blog myślałam o tym że może ktoś zajrzy i komuś coś przypadnie do gustu i ktoś skorzysta z moich przepisów..
Bardziej od konfitury z piwonii zainteresowało mnie to, co napisałaś o blogowaniu. Blog kulinarny w zasadzie broni się sam, szczególnie z tak inspirującymi i smakowitymi przepisami jak Twoje. Te pisane na najróżniejsze tematy rzadko się bronią. Odwiedzam różne blogi z różnych przyczyn, ale czytać lubię nieliczne i zgadzam się,że nie ilość zaglądających jest ważna, lecz to co komentujący mają do przekazania. Często sama mam wątpliwości co do zamieszczanych treści,a niektórych tematów świadomie unikam.I jeszcze jedna kardynalna zasada - długie wpisy często są nie do przeczytania, kończę więc i pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńo proszę, typowy kwiatożerca :) jedzenie kwiatów ciągle jest mi obce... owszem, piwonie uwielbiam, wąchać :)
OdpowiedzUsuńBożeno,może być żelfix .Lepsza będzie pektyna,bo naturalna.
OdpowiedzUsuńChyba każdy ma nadzieję,że ktoś skorzysta z przepisu.
Kaprysiu,bardzo ciekawie to ujęłaś.Ja też lubie myśli,które przekazuja odwiedzający mój blog.Najgozrej,jka ktoś pisze byle co,byle tylko napisac...
Długość tekstów i w sumie całych postów nie zawsze służy całości.Tak jak pisanie długo na ten sam temat.Niektórym się jednak to podoba.
Kabko,jasne,że tak.Kwiaty są nie tylko do oglądania.Wąchać też lubię.
Miłego tygodnia Wam życzę!
Droga Amber,
OdpowiedzUsuńwczoraj wpadłam tutaj zerknąć czy jest coś nowego a dzisiaj raniutko poleciałam na bazarek i wykupiłam wszystkie ( wszystkie...) bukiety piwonii od starszych pań. Od 9 jestem przy garach, pierwszy raz w życiu gotując piwonię :D Podzieliłam ją sobie kolorami - białe, różowe i bordowe, nie miałam tylko agaru więc dodałam więcej cukru i trochę dłużej gotowałam. Konfitury będą pięknymi prezentami urodzinowymi.
Pięknie dziękuję Ci za przepis!
Co do blogowego bełkotu - tam, gdzie sama zaglądam nigdy się z nim nie spotkałam :)
Natalio, to zrobiłaś prawdziwy ,skok' na piwonie.Niesamowite! Ale bardzo się cieszę,że mój pomysł z piwonią wydał Ci się ciekawy.
OdpowiedzUsuńMyślę,że to kwiat wart trochę większej uwagi.
A na prezenty będą bardzo wyszukanym upominkiem.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
może być róża czemu nie piwonia, zwłaszcza, ze ma taki piękny kolor :) niestety to jedna z tych roślin, która mnie nie lubi i mojego ogrodu tez, pozostaje przy różach ;)
OdpowiedzUsuńa w kwestii blogów, nie zgodzę się z panem Carrollem, blog z założenia miał być chyba pamiętnikiem, nie każdy ma talent, każdy ma prawo pisać, tym bardziej, ze internet dal nam możliwość publikowania tego prawie za darmo. objawiło się w ten sposób wiele talentów :) bardziej niż to o czym piszą blogowicze raza mnie błędy ortograficzne i składnia. jeżeli blog jest nieciekawy nikt go nie będzie czytał, dla mnie to oczywiste.
pisz Amber, pisz :)
Leloop,szkoda,że piwonia nie zadomowiła się u Ciebie...Czasami bywa kapryśna.Ale można kupić kwiaty na bazarze.Ja ją odkryłam jako przeciwstawienie róży,która trochę mi się ...przejadła.
OdpowiedzUsuńHmmm,z blogowaniem to każdy ma jakieś swoje zdanie i poglądy.Ja w pewnych kwestiach przyznaję Carroll'owi rację.
Wiesz, błędy ortograficzne mnie rażą niewyobrażalnie,składnia też.
Dziękuję Ci za odwiedziny i to,że chciałaś napisać,co myślisz o pisaniu na blogach.
"Dosyć" w sensie że dla każdego wystarczy :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, poszła piwonia do śmietnika, ale może w tym roku jeszcze specjalnie narwę na te lody, niedawno zrobiłam pyszne bzowe, coś czuję że piwonia to będzie TO :)
Serdeczności :)
Moniku,porwij się na nie koniecznie.Ja robię powtórkę.Piwonia rządzi!A bzowe to bym chciała też...
OdpowiedzUsuńCmok!
Droga Amber, ja w przypływie kwiatowej euforii jeszcze się raz 'pochwalę' a jednocześnie polecę konfiturę truskawkową ( taką najzwyczajniejszą) aromatyzowaną płatkami piwonii... no cudo po prostu! A wszystko dzięki Twojemu wpisowi :D
OdpowiedzUsuńNatalio,super! Wprawdzie moja piwonia już przekwitła prawie,ale od czego są bazarki! Będzie truskawkowo-piwoniowa konfitura! Dzięki.Jak mnie cieszy,że wspólnie podnosimy piwonię do rangi rarytasu.Bo takim jest!
OdpowiedzUsuńUściski!
jadłam już płatki fiołków i róży, ale piwonii jeszcze nie próbowałam, ale skoro rosną u Babci w ogrodzie to nic nie stoi na przeszkodzie :-)
OdpowiedzUsuńJoanno,koniecznie spróbuj piwoniowych kwiatów.Dla wegańskiego Łasucha to idealny przysmak.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Jestem po ogromnym wrażeniem Twojego bloga i Twoich przepisów. Muszę sprawdzić czy piwonie są jeszcze w ogrodzie... Niesamowity pomysł! Białe też są zjadliwe? :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, bardzo mi miło.
OdpowiedzUsuńBiałe piwonie też.Ale nie są już tak aromatyczne.
Pozdrowienia!
Nadrabiam zaległości...:)
OdpowiedzUsuńPiwonia w Twoim wykonaniu jest niesamowita...! Jak tylko ją zobaczyłam po opublikowaniu to zaraz chciałam pisać komentarz, ale komputer się zawiesił...:(
Amber - Ty wiesz ile ja mam wątpliwości pisząc to, co publikuję... Są tacy, którzy robią to "lekką" ręką, albo tacy, którym wszystko lekko przychodzi... NA początku myślałam, że blog to swego rodzaju odpowiedzialność... Teraz co raz mniej nad tym się zastanawiam, ale coś w tym jest... bo odpowiedzialnym za słowa tez trzeba być.
Czy ktoś chce czytać o tym co pomyślałam...?, a może wstawiać same przepisy...? - i tak dylemat goni dylemat...
Ewelino,to dobrze,że się zastanawiasz nad tym,co ma być opublikowane.To odpowiedzialność,której nie wolno pominąć.I nie przekonują mnie takie argumenty,że każdy może pisać,co chce.Pisać co się chce,to można w zeszycie,który trzymamy w szufladzie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplemanty dla mojej piwonii.
Uściski!
Amber! A ja się nie zgadzam, z tym co napisałaś powyżej - odpowiedzialność tak, ale przede wszystkim wobec samego siebie. Jeśli na tej linii jest się uczciwym i odpowiedzialnym, to moim zdaniem nie ma w ogóle żadnego dylematu "co pisać na blogu". Będę podtrzymywać argument, że można pisać co się chce - blog ma być i jest zapisem myśli indywidualnych, pisanie wbrew temu co się chce napisać, zamienia się w pisanie pod publiczkę lub wpisy sponsorowane. Dalekie to od uczciwości i odpowiedzialności. Czytelnik decyduje czy ma ochotę to czytać. Ja zeszyt w szufladzie trzymam i jest w nim wszystko co napisałam na blogu, kolejny zeszyt czeka na kolejne słowa i z pewnością napiszę w nich to co chcę:)
OdpowiedzUsuńUff, ależ się rozpisałam!
Uściski!
Anno,jak to dobrze,że napisałam coś wiecej,niż tylko przepis.Masz prawo mieć własne zdanie i ja je szanuję.
OdpowiedzUsuńOczywiscie,że odpowiedzailność na pierwszym miejscu wobec samego siebie,ale to jest tak oczywiste,że nie myślałam,iż wywoła to u Ciebie taką ripostę.
Posty sponsorowane?
Jestem daleko od tego.Pod publiczkę? Wydaje mi sie,że nie pisze postów ,efekciarskich',które mają wywołać lawinę,nie zawsze szczerych komentarzy.
Pisać co się chce? To znaczy o wszytskim i o niczym? Niestety,pisząc bloga nie możemy być nieodpowiedzialni za to,co publikujemy.Wymaga tego szacunek wobec czytającego.
Pozdrowienia!
Amber! Ależ zupełnie mnie nie zrozumiałaś! Przecież ja nie piszę tego o Tobie, bo nie raz rozmawiałyśmy o reklamach, sponsoringu, itp. i obydwie wiemy, że to nie nasza bajka. Przede wszystkim odniosłam się do całej dyskusji i pytania jakie postawiłaś w poście. To nie ocena Twojego pisania. Chodzi mi o to, że ta odpowiedzialność, to właśnie pisanie tego co się chce napisać, powiedzieć innym. To kwestia bycia szczerym i uczciwym. I w tym widzę absolutną wolność autora. A nawet jeśli autor chce pisać i o wszystkim i o niczym, dlaczego nie?! Jeśli tak czuje, jeśli akurat to chce przekazać innym, nie widzę przeszkód. Większość słów zapisanych czy to w książkach, czasopismach, a i na blogach jest właśnie zapisem tego co czuł autor, od nas, czytelników zależy czy mamy ochotę je czytać czy nie. Nawet jeśli pisane są w wielkim szacunku dla odbiorcy, nie zawsze przecież trafiają do jego serca i w jego oczekiwania. I nie chodzi o efekciarstwo. Myślę, że chodzi wyłącznie o własną uczciwość. A jeśli nie powinno się pisać co się chce, jak mówisz, to w takim razie co?! Stawiając pytanie z tej strony, ja nie umiem znaleźć odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńAmber, nie do końca rozumiem, o co chodzi z napisaniem "więcej niż przepis". Z ciekawością śledziłam postawione przez Ciebie w tym poście pytanie, a riposta jest moją odpowiedzią, co do której czuła niedosyt przy pierwszym komentarzu:)
Cmok*
Aniu, stawiając pytanie w tytule postu,postawiłam je też sobie.Nieprawda,że można na blogu pisać o wszystkim.Nie wyobrażam sobie,że opisuję swoje intymne relacje z....O tym piszę właśnie w zeszycie,który mam w szufladzie.
OdpowiedzUsuńPoza tym mam dylemat,czy to,co publikuję robię dobrze,czy powinnam o tym pisać.To wyraz samokrytycyzmu i odpowiedzialności.
I bliskie mi są komentarze Blogerek,które napisały,że za każdym razem myślą,czy powinny dany post opublikować.Nie należę do osób,które są zadowolone ze wszystkiego,co napiszą i opublikują. I o tym właśnie w tym poście jest mowa.
Nie mogę odnosić się publicznie do innych przykładów,dlatego przede wszystkim w poprzednim komentarzu napisałam o swoim blogowaniu-pisaniu.
Każdą dyskusję traktuję jak pożyteczną prezentację stanowisk.Lubię odmienne zdania.Taki stan rzeczy jest twórczy i prowadzi do refleksji.I o wywołanie refleksji w tym wszystkim chodziło.A nie o zgadzanie się ze sobą czy nie.Każdy ma prawo mieć własne zdanie.Refleksją na ten temat można się zawsze podzielić.
Miłego!
Aniu! Ależ właśnie o to chodzi, ja również podzieliłam się refleksją. I rozumiem, że masz inne zdanie, tak jak i ja, i w tej kwestii nie chodzi mi o znalezienie kompromisu. Pisanie co się chce, a kwestia bycia zadowolonym z tego co zostało napisane to moim zdaniem dwie odrębne sprawy.
OdpowiedzUsuńJeśli pytanie miało prowadzić do dyskusji, to naturalne, że będą głosy o odmiennych zdaniach i doceniam, że to akceptujesz.
U mnie ta refleksja jest inna od Twojej i wielu innych Blogerek, ale i ja szanuję te opinie, choć mimo wszystko się z nimi nie zgadzam.
Chcę podkreślić, że określenie pisania co się chce, a pisania o wszystkim, to jednak nie to samo. Ja też nie chcę pisać o wszystkim. To o czym piszę, to jedynie skrawek świata, w którym żyję i znacznej jego większości zdecydowanie nie chce odkrywać.
Zgadzam się, że samokrytycyzm jest bardzo ważny, choć pewnie w wielu wypadkach bywa nie do końca obiektywny.
To moje zdanie, czy też refleksja. Podobnie jak Ty, doceniam takie dyskusje, a tą śledziłam z wielką ciekawością - dobrze, że poruszyłaś tak ważny dla większości z nas temat.
Pa!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńCudowne piwonie !! :)
OdpowiedzUsuń